Majowy Piknik Sportowy – Warto walczyć do końca.
Niedziela, 7 rano, kolejny raz budzę się przed budzikiem. Piękna pogoda, jest ciepło i świeci słońce, szykuje się piękny dzień. Startuje w Wiączyniu Dolnym – Majowy Piknik Sportowy. Zaczynamy:
Śniadanie klasycznie, owsianka z bananem. Spacer z muzyką po okolicznym parku przez 40 minut – pełne skupienie. Czuję się słabo po wczorajszych zawodach, chociaż ostatnio słabe samopoczucie dawało pozytywny efekt w dniu startu, jak będzie dzisiaj? Zobaczymy. Wracam z parku, odzywa się Trenerka i od razu czuję się lepiej.
Jadę wcześniej do biura zawodów, bo chcę wszystko na spokojnie załatwić i mieć jeszcze parę chwil wolnego. Na parkingu spotykam Piotrka, (nieznajomy z wczorajszego biegu). Rozmawiamy o wczorajszych zawodach oraz o planach na dzisiejszy start. Odbieram numer startowy, dziś były to cyfry 228. Spotykam i zamieniam jeszcze kilka słów z znajomymi i już w skupieniu oczekuję na start. W pewnej chwili słyszę swoje nazwisko, spiker wyczytuje mnie jako jednego z faworytów. Zrobiło mi się bardzo miło, ale wiem, że walka o podium będzie ciężka. Pojawili się mocni zawodnicy z województwa i przyjezdni, w tym kilku znanych biegaczy, takich jak Piotr Będkowski, Piotr Magiera z okolic Częstochowy oraz Krzysztof Pietrzyk i Piotrek z wczorajszego biegu (dużo Piotrków :)).
Z rozmowy z Trenerką przed startem zapadły mi 2 słowa w pamięci – „Daj radę”. Ruszyłem na rozgrzewkę, na sam bieg podłączył się Piotrek z wczorajszych zawodów. Omówiliśmy taktykę i faworytów. Pierwsze pozytywne zaskoczenie to niskie tętno na rozgrzewce. Później nastąpiły ćwiczenia, przebieżki, przebranie butów na startowe i już oczekiwałem na start. Przed samym startem spotkałem Michała z IT ode mnie z pracy. Również życzył powodzenia i powiedział, że będzie kibicował. Wybiła godzina 11.30, START!
Od razu formuje się czołowa trójka – Piotrek prowadzi, za nim Krzysiek Pietrzyk i Piotr Magiera, szybko oddalają się na około 50 m. Dalej ja i słyszę, że ktoś się do mnie dołączył. Był to Piotr Będkowski. Wbiegamy w las, czołowa trójka przestała się oddalać, my biegniemy równo we dwójkę, dalej już cisza. Biegnę na samopoczucie, czuję się dobrze, nie wiem jakie to tempo, nie zerkam na zegarek. Postanawiam znów objąć taktykę 3×3 km. Po drugim kilometrze Piotrek B. odpuszcza i zostaję sam za pierwszą trójką. Pierwsze 3 km według oznaczeń organizatora mijam w 10.07 czyli bardzo szybko, ale czuje się świetnie, zerkam na puls 185 – jest dobrze. Postanawiam biec dalej sam i robić swoje. Czołówka pozostaje cały czas w tej samej odległości.
Do 6 kilometra biegniemy bez zmian, 10,14 druga trójka. Nagle widzę, że z przodu Piotrek Tomczyk zaczyna lekko odstawać od reszty, powoli zaczynam go dochodzić. Wtedy słowa Trenerki – „Daj Radę” znów rozbrzmiewają w głowie i na 7 kilometrze mijam go bardzo szybko, tak jak by się zatrzymał. Zwolnił mocno (albo ja przyspieszyłem) i mówię do niego, aby biegł ze mną – on komentuje, że złapał kolkę i nie da rady. Wychodzę na 3 pozycje, próbuję dalej przyspieszyć, ale zmęczenie już daje o sobie znać. Trasa ma 10,5 km. Postanawiam utrzymać tempo i biec dalej. Zaczynam wierzyć, że się uda, ostatnie kilometry przebiegam już wolniej, ale nadal poniżej 3.30. Na końcowym fragmencie trasy jedzie obok mnie chłopak na rowerze, mówi, że mam dużą przewagę nad 4 i że już mało zostało do końca. Ostatnie 400 metrów to już radość i celebrowanie dobrego biegu. Ostatnia prosta, czuję się super, unoszę ręce w geście zwycięstwa i wpadam na metę.
Miejsce 3 na 300 startujących, strata do Krzysztofa to 14 sekund. Czas 35.59 na 10,5 km w lesie napawa optymizmem. Później nastąpiła dekoracja Open, udało mi się również wygrać klasyfikację Student.
Słyszę spikera, który mówi, że dobrze typował faworytów gdy mnie wyczytywał przed biegiem.
Co dzisiaj się stało, że pobiegłem tak dobrze? Nie mam pojęcia, jeszcze rano czułem delikatny ból w prawym boku brzucha – ogólnie czułem się fatalnie. Gdy nastąpił wystrzał, wszystko minęło. Po biegu przyszedł czas na liczne gratulacje.
Dla takich chwil, naprawdę warto podejmować trud i wysiłek. Warto ciężko trenować, poświęcać czas, energię i wierzyć w siebie. Kolejny raz, wielkie podziękowanie dla Trenerki, za czas i słowa, które niosły mnie na trasie.
Teraz czas na krótki odpoczynek, od jutra zaczynam treningi pod 1500 m na stadionie, oczekujcie relacji z treningów.