04.07.2022 – 10.07.2022 – Solidnie

04.07.2022 – 10.07.2022 – Solidnie

Poniedziałek 04.07.2022

Trening z dwójką dzieci – spokojne klasyczne odwiedzenie stałych punktów w okolicy.

Odwiedzanie Kaczek w Królikarni

Godzina 21:30 normalne dzieci o tej porze śpią, a nie robią treningi.


Wtorek 05.07.2022

Poranne rozbieganie – wracam do systematyczności, nawet nie dużo, ale aby było. 40 minut biegania.


Środa 06.07.2022

Poranny rozruch – 15 minut biegania i kilka przebieżek.

Wieczorem start w biegu górskim pamięci Artura Hajzera. 5 pętli gdzie na każdej dwa razy wbiegało się na kopę Cwila. Podbiegi faktycznie dawały solidny wycisk. Nie czułem się na siłach na rozgrzewce. Samo pokonanie jednej pętli przed biegiem było dla mnie wyzwaniem.

Od startu szybko przesunąłem się na przód stawki, dołączył do mnie drugi zawodnik i tak dyktowaliśmy tempo. Kolega bardzo sprawnie wbiegał na górę, ja go szybko doganiałem na zbiegach. Czułem, że nie rozegram tego wyścigu w trakcie. Końcówka trasy była kręta, więc trzeba było już z górki zbiegać na pierwszym miejscu, aby dowieźć to do mety.

Podbiegi, tam odstawałem.
Zbiegi, tu nadrabiałem.

Ostatnie kółko – tym razem z całych sił trzymałem kroku koledze na pierwszym z podbiegów. Pod koniec podbiegu, na samym szczycie, kiedy jest największy kryzys zaatakowałem i rzuciłem się na szybki zbieg. Wiedziałem, że po zbiegu zostanie jeszcze tylko wytrzymać drugi podbieg i już do mety się dotoczę. Napierałem na podbiegu z wszystkich sił. Udało się, kolega odpuścił – resztkami sił pokonałem zbieg i wygrałem.

Organizacja super, trasa super – częściej będę odwiedzał tę górkę w ramach treningów.

W trakcie biegu super doping miałem od dzieci, po zawodach same chciały biegać pod górkę 🙂


Czwartek 07.07.2022

Ponownie dzieciaku pakuje do wózka i robimy wspólny trening – tym razem luźno pobiegliśmy sobie na Pola Mokotowskie, tam lody i frytki, trochę kręcenia się po parku i powrót. Około 8 km.

Co się stanie jak nie przypniesz dzieci pasami do wózka.
Jestem wdzięczny za to, że mogę z nimi tak spędzać czas.


Piątek 08.07.2022

Plan na Piątek – trening po pracy z dzieciakami i żoną wzdłuż Wisły. Efekt – po pracy przyszła burza. Normalnie pewnie byśmy już pogodzili się z zmianą planów, natomiast, jako nienormalni g. 20 po burzy jedziemy w okolice Wisły, wypakowujemy z auta rower i wózek i startujemy z treningiem. Wyszło super 11 kilometrów, gdzie ostatnie 4 były solidnie szybsze (<4:00).

Pierwszy przystanek
Przerwa w połowie biegu na rozprostowanie kości dzieci.

Sobota 09.07.2022

Start w Mokotowskiej 7-mce. Był to mój trzeci bieg w tych zawodach.

Czułem się bardzo dobrze, wiedziałem po co tu przyjechałem, aby walczyć o top 3. Ruszyliśmy – szybko uformowała się około 6-7 osobowa grupa czołowa i ja czułem, że tempo jest za wolne. Po około kilometrze zacząłem dyktować tempo, natomiast po 500 metrach takiej szarży grupa mnie dogoniła.

Pierwsze okrążenie, okolice 1 kilometra.

Dalej biegłem z przodu, natomiast nie naciskałem, wiedziałem, że trzeba zostawić siły na ostatnie 2-3 kilometry. Pierwsze kółko pobiegliśmy 12:15 (5 osób), po tym kółku zaczęło się tasowanie, spadłem na drugą pozycję, kolega Piotr zaczął dyktować mocniejsze wymagające tempo. Zostało nas 3, do mety około 2,5 kilometra, doganiam Piotra, ale czuje, że nie mam tyle pod nogą, aby ruszyć mocniej.

Drugie kółko, okolice 5 kilometra.

Biegniemy obok siebie, jest wąsko nagle z tyłu trzeci zawodnik mówi do nas uprzejmie „przepraszam”. My zbiegamy na bok, ten rusza i zostawia nas w tyle w oczach. Można to przypisać do tego, że na odcinku 500 metrów dołożył nam spokojnie z 10 sekund. To wystarczyło, aby wywalczyć sobie 1 miejsce, my walczymy o drugie. Zostało około 1500 metrów. Piotr rusza mocniej, ja zostaję lekko z tyłu. Myślę, że w końcu zwolni, nic z tych rzeczy, nadal naciska. Biegniemy bardzo szybko, a raczej ja biegnę już na swojego maksa, a różnica się nie zmienia. Z kawałka na kawałek Piotr mnie zostawia w tyle. Mam mętlik w głowie, ciągle głowa i ciało mówią, aby odpuścić, odpocząć, oglądam się, trzecie miejsce bezpieczne. Odpala mi się tryb motywacyjny. Aby nadal napierać, a może on w końcu spuchnie (jesteśmy około 800 metrów do mety zostało). Muszę starać się napierać do samego końca. Lecą w głowie hasła w stylu „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą” . Tylko na nic to się ma, ponieważ Piotr nadal biegnie swoje mocno, a ja nie zbliżam się. Co chwile odbijam te próby organizmu i głowy, aby odpuścić. Ostatnia prosta, długa, około 300 metrów. Ja naciskam, Piotr nadal swoje mocno. 200 metrów – Przerwa jest na tyle duża, że praktycznie można powiedzieć nie do odrobienia. 150 metrów nie wiem totalnie dlaczego (może w końcu coś we mnie dało spokój z namawianiem mnie do odpuszczenia) – odpalam finish.

Teraz jak piszę to kilka h po biegu, nie mam bladego pojęcia dlaczego spróbowałem. Była to redukcja tempa z powiedzmy 3:10 na 2:30, po prostu na maxa. Widzę, że natychmiastowo się zbliżam do Piotra, a ten prawdopodobnie nie myślał, że jeszcze się pozbieram. Dobiegając do Piotra, przeszedłem w tryb ninja, kilka kroków na palcach, aby mnie jak najpóźniej usłyszał i gdy się z nim zrównałem, dla niego było już za późno. 100 metrów wyprzedziłem go, Piotr z opóźnieniem reaguje, rusza za mną, natomiast ja jestem na tyle rozpędzony, że zabrakło mu dystansu, aby mnie dogonić i tym samym wywalczyłem drugie miejsce. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak długo dochodziłem do siebie. Dobrych kilka minut nie mogłem opanować oddechu i nic do mnie nie docierało. To są te chwile w życiu, że czujesz, że naprawdę żyjesz.

Ostatnie metry.
Wywalczone drugie miejsce.

Niedziela 10.07.2022

Czas na coś spokojniejszego, ale dłuższego – Ostatni mocny długi trening robiłem 12 Czerwca, a takie dłuższe wybieganie to 29 Maja. To dawne terminy i organizm sobie dzisiaj musiał przypomnieć, co to znaczy się zmęczyć.

Odwiedzili nas dziadkowie, więc postanowiliśmy z żoną zrobić trening w formie – 1 km dobieg do Metra (Żona hulajnogą), potem 25 minut metrem do metra Młociny i stamtąd lekko nadkładając trasę przez Park Młociny zrobiliśmy bieg (żona rower) wzdłuż Wisły do domu. Wyszło orientacyjnie około 25 km fajnego treningu. Biegło mi się super pierwsze 15 kilometrów, średnio gdzieś około 4:40, jednak tak po 20 kilometrze, pomimo jedzenia i picia mięśniowo siadłem solidnie. Fajna trasa, przez pierwsze 18 kilometrów brak świateł i 2 razy zlał nas deszcz.

Początki trasy, jeszcze bez zabudowań.

Faktycznie jak się biega max o 2 tygodnie takie wybiegania, to organizm to jeszcze pamięta, ale takie dłuższe przerwy trzeba od nowa przypominać sobie to co znaczy bolące nogi.

Podsumowanie.

Tak z niczego, po tygodniowej przerwie przyszedł tygodniowy solidny blok treningowy. 2 dobre starty i dużo biegania z rodziną. Kolejny tydzień będzie luźniejszy, jednak w przyszły weekend spróbuje zrobić ponownie atak na Parkrun Pole Mokotowskie na pobiegnięcie 3/4 dystansu w tempie <17 minut.

Share This:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *