07.11.2022 – 20.11.2022 – Stabilnie

07.11.2022 – 20.11.2022 – Stabilnie

Poniedziałek 07.11.2022

Poniedziałek od rana – rozbieganie – byłem można powiedzieć lekko na „bombie” po niedzielnym biegu, organizm dopiero powoli orientował się, jaki kredyt zaciągnąłem. 35 minut biegania (w tym ćwiczenia na podciąganie).

W pracy za to moja wydajność -25 % do wszystkiego musiałem się mocno nastawiać i zajmowało mi to zdecydowanie więcej czasu niż normalnie.


Wtorek 08.11.2022

Ryś chory, noce nie wyglądają ciekawie, rano nie dałem rady wstać na trening, wieczorem za to bolała mnie tak głowa i zmęczenie miałem tak solidne (trzeba umieć odróżnić „nie mam siły” od „nie chce mi się”. Odpuściłem trening, poszedłem spać wcześniej.


Środa 09.11.2022

Ponownie noc z Rysiem i ponownie słaby sen, że nie dałem rady wstać rano (wstałem dopiero o g. 8). Dzień w pracy ok i na trening też się zmobilizowałem, niestety stadion Skry zamykają już o g. 17, więc bieżnie przekładam na czwartek rano, a dzisiaj zrobiłem 8,5 km kręcenia się po osiedlu + drobne zakupy do plecaka biegowego.

Słuchałem wywiadu z Mariuszem Pudzianowskim i zapadły mi w głowie 2 kwestie:

a) Aby uczyć się nieustannie systematyczności i pracować, nawet gdy się nie chce.

b) Ciężko jest godzić rzeczy na wysokim poziomie i trzeba poświęcać coś kosztem czegoś innego.


Czwartek 10.11.2022

Spieszyłem się, aby mi znów nie zamknęli stadion – bardzo tu ułatwia sprawę rower miejski. Trening szybkości, powtórka treningu z 18.10.2022. Trochę bałem się tego, jak mięśnie zareagują ponownie na szybkie bieganie, dlatego pierwsza 60-siątka była asekuracyjna, kolejne już biegane na maxa i co zauważyłem, to zegarek non stop pokazywał czas odcinka 8,22, na pewno biegałem je choć minimalnie różnie, to jednak zegarek cały czas swoje. Nie wiem na ile to wada sprzętowa, a ile zbieg okoliczności, ale trafić 4 razy z rzędu 8,22 i na poprzednim treningu też z 3 razy to samo, to nie jest takie proste. Mniejsza o to, sam trening bardzo dobrze, choć przez to, że zegarek pokazywał cały czas to samo, ciężko mi było się odnieść, czy biegam to lepiej niż ostatnio. Po 5 odcinkach (przerwa okrążenie stadionu). Zrobiłem ponownie 200 metrów na samopoczucie i tu co ciekawe wyszło wolniej niż na poprzednim treningu (29,9 do 29,2 ostatnio). Niby różnica niewielka, ale liczyłem, że będzie to nadal bliżej 29 niż 30 sekund. Na koniec jeszcze 100 metrów mocno i wyszło w 13,9. Niestety tutaj czułem, że nie ma z czego szybciej biegać, a mięśnie na moich udach w trakcie tego odcinka mniej więcej zachowywały się tak:

Fat Dog GIF - Fat Dog Running Exercise GIFs


Piątek 11.11.2022

11 Listopada, zwykle startowałbym w jakimś Biegu Niepodległości, tym razem z racji niskiej formy postanowiłem potrenować. Choć zmęczenie duże, to postanowiłem zrobić krótki trening wytrzymałościowy. Cel 3 km po 3:30 z szybszą końcówką. Biegło się ok pierwszy kilometr (3:26), drugi już solidna walka (3:29). Kolejne 400 metrów już konałem i tempo spadło poniżej 3:30 (kółko w 1:26). Za to, aby się wzmocnić, przyspieszyłem ostatnie 600 metrów – wyszło w 1:57 czyli średnio 3:15. Całe 3 km 10:20 czyli tempo mojego ostatniego startu na 5 km, ale biegane na treningu. Niestety samopoczucie było straszne, kilka minut siedziałem na trybunach stadionu, bo tak mnie to wykończyło.


Sobota 12.11.2022

Weekend u teściów, od niepamiętnych czasów spałem w opór, zupełnie nie patrząc co się dzieje. Cel treningowy wybieganie 20 km gdzie średnie tempo chciałem mieć 4:15. Pierwsze 5 km biegło mi się dobrze, a najlepiej tempo pokazywało, że biegnę średnio po 4:07. Druga piątka choć tego nie widziałem, była wolniejsza (4:12), zakładałem, że to przez delikatne problemy żołądkowe, ale teraz po treningu widzę, że było tam zdecydowanie cały czas lekko pod górkę. Kolejne 5 km to już super bieg i ponownie szybciej (4:08) choć lekko z górki. Ostatnie 5 km już pofałdowane, chciałem to pobiec szybciej niż poprzednie odcinki i finalnie wyszło po 4:00, choć ten fragment był dość trudny.

Trening w stylu – dzień konia. Biegło się rewelacyjnie, czułem, że to tempo w okolicach 4:10 mógłbym biec i biec.


Niedziela 13.11.2022

Dzień z głównie skupiony na regeneracje – 8 km po 5:20 bez udziwnień.

Poniedziałek 14.11.2022

Rano dostarczenie auta na przegląd, powrót 5 km luźno do domu. Po południu 5 km po odbiór auta. Ciekawe, że popołudniowy bieg zdecydowanie lepszy i takie 2×5 km wydaje mi się, że regeneracyjni zdecydowani lepiej niż 1×10 km.


Wtorek 15.11.2022

Wolne, późno skończyłem pracę, Skra zamknięta, a ja chciałem pobiegać mocniej stadion, Agrykola odpadała, za duża logistyka. Przełożone na środę rano.


Środa 16.11.2022

Trening Stadion – tym razem inna formuła – 200 m bardzo mocno + 3x 100 metrów. Przygotowania idą w kierunku próby 400 m < 60 s. Test na 200 metrów miał mi pokazać jaki zapas prędkości mam, a reszta treningu to po prostu dotrenowanie co się da. Było rano zimno i trochę popadał deszcz. Choć wydawało mi się, że zrobiłem dobrą rozgrzewkę, to jednak odpalenie 200 metrów na maxa po łuku pokazało mi, że nogi nie były na to jeszcze w pełni gotowe. Przy biegu w okolicach 13/14 s na 100 metrów wchodzenie w łuk na pierwszym torze już czuć, że wynosi na zewnątrz. Mocno lewa noga wtedy dostawała w kość i jednak lekki strach, że coś tam nie wytrzyma był. Dalej prosta i próba dowiezienia tego tempa. Czas 27,9 niby zgodnie z planem minimum <28 sekund, ale odczucie biegu było straszne i bieg dalej tym tempem u mnie by się skończył kilka metrów dalej. Dalej 3×100 metrów już bez mocnego takiego napierania (coś nie mogłem się tak zmusić do kolejnych maksymalnych obrotów) 14,7 i 2×14,3. Ważne, że nadal biegane to poniżej tempa startowego na 400 metrów. Na koniec raczej w formie testu i sprawdzenia jak się organizm zachowa zrobiłem 400 metrów w tempie na 3:00 – bardzo ciekawe doświadczenie, bo prędkość wydawała się wolna i najlepszy był zapas pod nogą, że wiedziałem, że mogę przyspieszyć i urwać kilka sekund na drugiej połowie. Dobiegłem w 1:11, było ok, choć mięśniowo byłem rozwalony dość solidnie.


Czwartek 17.11.2022

Dzieci z żoną na salę zabaw, a ja miałem 1 h na trening – 45 minut rozbiegania luźnego, zimno czuć w powietrzu.


Piątek 18.11.2022

Nie miałem za dużo czasu raptem dobieg do Królikarni – 7×140 metrów podbiegi i powrót. Pierwszy podbieg w 35,9 ostatni w 29,5. Fajny taki trening na podtrzymanie, nie męczy, nie rozleniwia.

Takie przemyślenie, co zauważyłem, że można te odcinki robić i w 35 sekund i < 30. Kwestia zmuszenia się do szybszego biegu i tutaj widzę, że jak ogólnie człowiek jest zmęczony, to trudniej jest mu się zmuszać i od razu widać efekty, że biegnie wolniej. Chodzi mi o przełożenie, że wielką rolę gra tutaj wola walki przy szybkim bieganiu, na ile jesteś w stanie się zmusić, aby z siebie wydobyć, normalnie jak trenuje, to nie ma tam takiej walki, raczej jest bieganie w względnym komforcie/bólu, tutaj jest zdecydowanie wychodzenie poza granice.


Sobota 19.11.2022

Od rana pierwotnie miał być test na 400 metrów, natomiast postanowiłem, że zrobię jeszcze jeden trening 3×200 metrów. Zawaliłem coś organizacyjnie i nie dałbym rady zrobić tego treningu przed Parkrunem, więc 200-setki przełożyłem na niedzielę, a tylko udałem się na Parkrun. Cel – byle wygrać, bez większego nakładu sił – efekt – przegrałem i się wyprułem totalnie :). Zima zaskoczyła parkrunowców i po prostu miałem bieg po lodzie, a nie ściganie się. Jakoś tak ten śnieg u mnie na butach tworzył idealną warstwę poślizgu, że po prostu każdy krok to było skupienie całego ciała, aby znaleźć ten punkt, gdzie jeszcze mogę się wybić, a gdzie już się ślizgam. Jedynie fragment 200 metrów po chodniku, gdzie z śniegu nie było (jakieś ciepłe rury były pewnie pod ), to dopiero mogłem przyspieszyć i tak cały bieg w sumie był w grupie łyżwiarzy, gdzie jeden zawodnik coś wyjątkowo sprawnie wchodził w zakręty i dość solidnie biegł. Trzymałem się niego ile się dało, natomiast gdy zaczął się prawdziwy wyścig na końcu to już nie miałem z jak go gonić. Wiedziałem, że mogę ostatnie 500 metrów dołożyć, natomiast cała para szła w gwizdek i tak oto skończyłem drugi. Co najlepsze, tempo biegu było bardzo dobre jak na te warunki (3:47).


Niedziela 20.11.2022

Łucja jest chora, noc to może z 2 h spania, efekt – chęci na cokolwiek zerowe, raczej głowa ucieka w łatwość, brak wysiłku. Co mnie czeka 3×200 metrów, gdzie kluczowe będzie wysilenie się, aby to nabiegać każde poniżej 30 sekund. Jeżeli same odcinki przejdą poprawnie, to jeszcze strzelę 1 km < 3:20. Ruszam.

Ponownie zimno, robię rozgrzewkę, tym razem już solidniejsza, gdzie wchodzi i 200 metrów w butach i kilka 100 metrówek w butach i w kolcach na 80 %, ale żadna nie wchodziła poniżej 15 sekund. Dodatkowo też zrobiłem 2 biegi po łukach, aby odpowiednio przygotować nogi do zakrętów. Doszedłem do wniosku, że lepiej będzie jak i trening dzisiaj i przyszły test zrobię jednak po środkowym torze.

Ruszam pierwszy odcinek, biegnie mi się super, nie jest to bieg na maxa, ale czuję, że jest szybko, dobiegam do mety w 28,9. Czułem się po tym odcinku, że faktycznie mógł się nie kończyć i jeszcze z 100 metrów bym dojechał tym tempem. 3 minuty przerwy i ruszam drugi. Tu ciekawie, po 100 metrach czuję ścianę, a ostatnie 50 metrów już solidnie nogi nie chciały współpracować. Czas 29,6, czyli ok, ale już zupełnie inne samopoczucie. Ostatnie 3 minuty przerwy. Motywuje się potężnie w głowie, zakładam, że tu już mogę próbować biec najmocniej jak się da, bo to ostatni odcinek. Ruszam mocno, wychodzę z łuku, oczekuje bólu, ale ten nie przychodzi taki jak na drugim odcinku, raczej ciało jest gotowe, aby biec, natomiast zapasu brakuje i dowożę 29,7. Cel zrealizowany 3×200 < 30 sekund. Czułbym się pewniej na teście, gdybym jeszcze jeden test zrobił na 300 metrów, natomiast chcę już sprawdzić, czy pokonam 400 metrów < 60 sekund. Wstępnie test planuje na Środę. Na koniec treningu jeszcze w butach ruszyłem 1000 metrów w tempie na 3:20, pierwsze 200 metrów ok, choć oczekiwałem większego luzu, natomiast drugie 200 metrów ogromne zaskoczenie, że nie daję rady, nie wiem co bardziej czy wydolnościowo czy mięśniowo, ale biegło mi się tragicznie. Mijam 400 metrów i już mam 2 sekundy straty, zatrzymuje się.

Spoglądam na wyjście z stadionu i w głowie nastąpiła wewnętrzna walka – wychodzisz jako przegrany, czy biegnę dalej. Nie zatrzymując zegarka, ruszam dalej w głowie zmiana planów, choć przez te kilka sekund stopu 3:20 nie zrobię, to chociaż 3:30 złamię. Biegnę, na 200 metrów do mety ponownie mam 2 sekundy straty, ruszam szybciej, końcówka już mocno i finalnie udaje się 3:29, nie wychodzę z stadionu jako przegrany.

Bieg na 1000 metrów -400, stop, 400 i mocno.

Podsumowanie

Z powyższego zadowolony jestem z mocnego 20 km biegu i reszta treningów to tak naprawdę przygotowania do testu na 400 metrów, na ile się uda przekonamy się w połowie przyszłego tygodnia, niby zapas jest, ale na ile przełoży się 27 sekund z 200 na 400 metrów zobaczymy. Teraz czas odpocząć.

Share This:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *