2 Decathlon Run – Relacja

2 Decathlon Run – Relacja

Kalkulacje, walka, próby, ryzyko, szybko, ciężko, ślisko – tak można opisać dzisiejszy bieg. Start w Decatlon run 2 oceniam bardzo dobrze, ale zacznijmy od początku.

 

Normalnie na tę niedzielę miałem rozpisane 18 km rozbiegania, na 99 % biegał bym ten trening w parku Poniatowskiego, lecz w tym samym parku i tym samym dniu odbywał się 2 Decatlon Run, postanowiłem więc w nim wystartować. Pierwsza edycja tego biegu rok temu bardzo mnie zaciekawiła, wtedy byłem na roztrenowaniu, a dziś ukończyłem ten bieg na piątej pozycji.

 

Mimo dobrego biegu, lekko nie było.
Mimo dobrego biegu, lekko nie było.

Dzień klasycznie rozpocząłem od wszystkim dobrze znanego śniadania – płatki owsiane z jogurtem i bananem. Miałem się wybrać po odbiór pakietu startowego tuż po otwarciu biura zawodów i wrócić jeszcze na trochę do domu (mieszkam 3 km od parku), aby potem jechać tylko bezpośrednio na start. Niestety awaria samochodu trochę pozmieniała plany.

 

Odbiór pakietu, oczekiwanie na start i uciekanie przed zimnem zapewnił usytuowany obok parku, pasaż Łódzki. Dziś rozgrzewkę zrobiłem już solidniejszą, przeznaczyłem na nią blisko 40 minut i tak jeszcze trochę czasu mi brakło. Sam bieg na rozgrzewce był czymś dziwnym, ledwo włóczyłem nogami. Nie chciało mi się nic, byłem cały ospały, nie tyle zmęczony, co taki anemiczny – mimo, że dużo odpoczywałem i jadłem solidnie. Pewnie wielu z Was coś takiego doświadczała. Nie umiem dokładnie określić, co jest przyczyną takiego stanu – ale coraz częściej zauważam, że skutkiem tego jest dobre samopoczucie i forma w biegu.

 

Pierwsze metry, wszyscy poszli do przodu.
Pierwsze metry, wszyscy poszli do przodu.

Dobrze dogrzany, ustawiłem się na starcie pośród takich wyjadaczy jak Tomek Osmulski, Jan Wychowałek, Leszek Marcinkiewicz, Michał Stawski, czy nieczęsto startujący na ulicy Michał Olejnik. W regulaminie było napisane, że nagradzane będą miejsca od 1 do 6. I z taką myślą wystartowałem, aby ukończyć ten bieg na premiowanej pozycji.

 

Po starcie uformowała się duża grupa prowadząca, składająca się z około 8 biegaczy – tempo było szybkie. Nikt nie chciał odpuścić, aż do około 1 kilometra, gdzie po kilku zakrętach zaczynał się odcinek po torze rowerowym i tam stawka się trochę przerzedziła. Do przodu delikatnie poszło 4 zawodników, a tuż za nimi biegłem ja z Michałem Stawskim. Na ostrym zakręcie przy Al. Włókniarzy pięknym lotem i lądowaniem znów popisał się Tomek, lecz szybko się pozbierał i ponownie objął prowadzenie.

Pierwsze okrążenie, gonie rywali.
Pierwsze okrążenie, gonie rywali.

Pierwsze okrążenie pokonaliśmy w około 12 minut gdzie biegłem na końcu tej grupy. Na drugim okrążeniu, starałem się dochodzić Michała, ten lecz gdy zrównywałem się z nim, odskakiwał mi na 2-3 metry do przodu i znów go goniłem. Ta sytuacja powtarzała się kilkukrotnie – czułem się dobrze, lecz miałem szacunek do dystansu 10 km i jednak chciałem rozstrzygnąć ten bieg na ostatnim okrążeniu. Czołowa czwórka później mocno poszła do przodu, ja jeszcze za słaby jestem na tak szybkie bieganie 🙂 Walczyłem o piątą pozycję z Michałem.

 

Chwilę dalej, jestem coraz bliżej Michała
Chwilę dalej, jestem coraz bliżej Michała

Decydującym momentem biegu, był prosty odcinek w połowie drugiego okrążenia przed górką, przy alei Włókniarzy, tam na podbiegu wyprzedziłem Michała, ten zrównał się ze mną na zbiegu, lecz na płaskim odcinku przy mostkach zaczął powoli do mnie tracić, wtedy przyspieszyłem jeszcze bardziej i na drugim okrążeniu zameldowałem się z 10 sekundową przewagą.

 

Decydujące chwile na trasie.
Decydujące chwile na trasie.

Trzecie kółko spędziłem na samotnym biegu i wyprzedzaniu osób, które kończyły drugie okrążenie. Biegło mi się bardzo dobrze – czułem, że panuję nad ciałem, że nie „składało mnie” i kontroluję swój bieg. Za torem rowerowym kontem oka widziałem Michała, który jest jakieś 60 metrów za mną i dopiero z niego wybiega. Do mety zostało około 2 km, czyli mniej niż 8 minut. Na płaskim odcinku postanawiam przyspieszyć mocniej. Doping wszystkich bardzo pomógł, szczególnie Tomka Kunikowskiego, który dobrze opisał moją sytuację, ale dodał żebym przyspieszył (użył mocniejszych słów :)), bo Michał zaczyna mnie doganiać.

Nie oglądając się więc, starałem się mimo zmęczenia i wyprzedzania innych – przyspieszyć. Jeszcze tylko jedna mała górka, dwa mostki i kilka zakrętów dzieliły mnie od mety. Czując oddech Michała na plecach, cały czas biegłem mocno, na około 150 metrów do mety, dziewczyna oznajmiła mi, że „on” Michał jest około 50 metrów za mną. Ufając jej wyczuciu odległości, postanowiłem więc dla pewności – jeszcze bardziej przyspieszyć ostatnie 100 metrów. Okazało się, że Michał ostatnie okrążenie mocno ścigał się z innym zawodnikiem, czego efektem był piorunujący finisz i zakończenie biegu dosłownie 2 metry za moimi plecami.

 

Finish, Michał był naprawdę blisko.
Finish, Michał był naprawdę blisko.

Odebrałem pakiet metowy i ruszyłem na roztruchtanie.  Roztruchtania przed dekoracją, zawsze należą do przyjemnych, zwłaszcza kiedy jest się osobą dekorowaną. Otrzymałem bon na 100 zł do Decathlonu i fajną czapkę w pakiecie. Bieg będę wspominał bardzo pozytywnie, świetna organizacja – tu gratulacje dla biegających pracowników Decathlona, którzy wiedzą jak wyglądają dobre biegi i umieją takie zorganizować.

 

Dekoracja, trochę było mi zimno :)
Dekoracja, trochę było mi zimno 🙂

Jak wyglądały ostatnie 7 dni przed tym startem i dlaczego tak dobrze mi się biegło, o tym będziecie mogli przeczytać już jutro w podsumowaniu tygodnia.

Wyniki z dziś: (biegaliśmy szybko, a wyniki słabe 🙂 ) :

http://biegampolodzi.pl/sites/default/files/zalaczniki/decathlon%20run_2_wyniki_inessport.pdf

Niektóre zdjęcia = Maciej Nowosławki (Doktorek)

Wspólne zdjęcie najlepszych szóstek.
Wspólne zdjęcie najlepszych szóstek.

Share This:

One thought on “2 Decathlon Run – Relacja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *