23.05.2022 – 29.05.2022 – Za mocno

23.05.2022 – 29.05.2022 – Za mocno

Poniedziałek 23.05.2022

Ponownie tylko 6 h snu na liczniku, jednak wstaję rano i ruszam na mocniejszy trening. Wziąłem ze sobą żel energetyczny i spożyłem go przed rozgrzewką. Plan był taki, że biegnę 2 km tempem 3:20 i potem robię jeszcze 10×400 m, jednak w trakcie biegu musiałem zweryfikować plany. Wiedziałem, że nie dam rady pobiec 2 km tym tempem, a koszt np. 1600 metrów byłby za duży postanowiłem, że skończę po 1 kilometrze, przerwa i tak 3 razy. O ile pierwszy kilometr był ok, to już drugi średnio, to ostatni był bardzo ciężki. Brakowało mi energii w nogach + nawodnienie było z mojej strony słabe przed treningiem i co wnioskowałem po tym, że ślina była bardzo gęsta. Według mnie, skutkuje to, że również krew też jest gęstsza i więcej energii trzeba, aby ją przepompować. Po tych 3 odcinkach dokręciłem tylko 5×400 i zakończyłem trening. Wszystko w tempie minimalnie poniżej 3:20 czyli ok, ale jednak koszt tego treningu nie był ok.

Teraz trzeba dobrze to zregenerować.


Wtorek 24.05.2022

Popołudniowe 7 km z Rysiem, pod koniec trochę nas złapał deszcz, ale żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Takie typowe rozbieganie/pogadanka/wycieczka.

Lekko zmoknięci, ale zadowoleni 🙂


Środa 25.05.2022

Dzisiaj faktycznie rano wyłączyłem budzik, poszedłem spać grupo g. 23, jeszcze w nocy była pobudka, a rano gdy zadzwonił budzik czułem, że boli mnie gardło. Wstałem dopiero po g. 8, dawno tak nie spałem, ale czułem się o niebo lepiej. Z racji, że w środy wieczorem biorę udział w szkoleniu, to wpadłem na pomysł, że skoro mam siedzieć przed komputerem i słuchać wykładów, to mogę siedzieć również przed telefonem ich słuchać ich na bieżni elektrycznej i tak też zrobiłem. Trochę chciałem za dużo ugrać na raz, ponieważ zamiast rozbiegania, wpadłem na pomysł mocniejszego treningu. Sam trening ok – 4 km po 3:24, p2 minuty i 1 km po 3:22 + 15 minut podchodzenia pod strome wzniesienie. Trochę się męczyłem psychicznie i pewnie bym dał radę dobiec 5 km w jednym kawałku, ale jednak zawaliłem dzień jedzeniowio i trochę paliwa brakowało.

Było solidnie bieganie.

PS. Przyswajanie wykładu pod koniec treningu tempowego nie było wydajne.


Czwartek 26.05.2022

Powiem Wam, że mocny trening wieczorem + jedzenie po i po niedługiej przerwie sen spowodowały, że rano o g. 6 gdy zadzwonił budzi miałem przysłowiową bombę. Po prostu albo faktycznie trening i jedzenie przed snem tak niekorzystnie wpływają na regenerację podczas snu, albo po prostu wstałem w złej fazie snu. Raczej to pierwsze, patrząc na stopień „bomby”, przypominała ona normalne „bomby” gdy na co dzień trenowałem wieczorami.

Jednak gdy szybko się ubrałem, zjadłem łyżkę miodu i ruszyłem na poranny trening po kilku minutach wszystko już wróciło do normy. Bardzo przyjemne 11 kilometrów z rana super mi otworzyło dzień, potem spacer z dziećmi na poranne zakupy do piekarni i na rynek, śniadanko i można startować z pracą.

Poranna trasa rozbiegania.


Piątek 27.05.2022

Popołudniowe rozbieganie z Rysiem 35 minut – raczej w formie takiego rozruchu. Jutro planuje przebiec na Parkrun Pole Mokotowskie 3/5 trasy w tempie na poniżej 17 minut. Cel – pierwsze kółko w 7:30 + dobieg do miejsca miejsca mety w 2 minuty, od tego miejsca zostanie jeszcze 1 kółko gdzie mnie jutro akurat nie będzie interesowało już tempo biegu, kto wie, jest szansa, że jak będzie dobry dzień to z tego nabiegam coś mocnego, jak nie, to liczy się dla mnie tylko 7:30 + 2 minuty, reszta nieważna.

Odwiedzanie stałych naszych znajomych (stada kaczek)


Sobota 28.05.2022

Wstałem bez większego problemu, zjadłem owsiankę, popracowałem ponad 2 godziny i ruszyłem na Parkrun. Rozgrzewka szła dobrze, przebieżki dobrze, wszystko się spinało, nawet mi nie przeszkadzało, że wieje (brzmi już zbyt podejrzanie pięknie prawda? :)).

Na starcie pojawił się Daniel, zawodnik, który jest lepszy ode mnie, ale w zasięgu moim jest ściganie się z nim. Mój cel był taki jak pisałem wyżej – przebiec niecałe 3 kilometry w tempie na poniżej 17 minut. Ruszyłem mocno, a Daniel leciał jeszcze mocniej, próbowałem się go złapać, ale im mocniej naciskałem, to on mocniej uciekał. Do miejsca, gdzie jest meta dobiliśmy w 1:40, co przekłada się na tempo w okolicach 3:05 min/km =.=, taki początek wystarczył, aby pogodzić się z faktem, że będzie ciekawie w dalszej części. Kilometr minąłem poniżej 3:20 (Daniel leciał już dobrych kilkanaście metrów z przodu). Trochę mi się wyłączyło ogarnianie, ponieważ nie pamiętam dokładnie czasu z 2 kilometrów, ale wiem, że był średnio już bliżej 3:30, czyli bardzo wolno pobiegłem ten drugi kilometr. Zostało około 750 metrów do mojej wirtualnej mety. Kółko (2,2 km) zrobiłem w okolicach 7:40-7:45 (a zakładałem 7:30). Tutaj już się lekko mentalnie poddałem, ponieważ nie cisnąłem szalenie dalej, naciskałem, aby było mocno, ale nie było to wszystko co mogłem (może podświadomie jeszcze wiedziałem, że mam do przebiegnięcia 2 km ). Mój założony dystans =, który miałem pobiec mocno pokonałem w 9:35, to było 5 sekund poniżej założeń i aby zrobić z tego < 17 minut, musiałbym jeszcze pobiec całe kółko w 7:25. Przeszedłem do wolnego biegu i dopiero na około 500 metrów do mety przyspieszyłem, odcinek od startu na drugim kółku do mety sam naciskając mocno pokonałem w 1:52 (a na początku zrobiliśmy go w 1:40). Drugie kółko z przyspieszeniem pokonałem zaledwie w 9 minut.

Końcówka, co zły początek może zrobić z człowiekiem na końcu widać po twarzy. (Foto. fb. Parkrun Pole Mokotowskie)


Niedziela 29.05.2022

Zanim ruszymy na niedzielne wybieganie, to wspomnę jeszcze noc ją poprzedzającą – Planowanie budżetu na czerwiec + ogarnianie nowego podejścia do wydatków i pochylenie się nad tematem w postaci szukania odpowiedzi co człowiek powinien robić w życiu i jak wyjść z pętli szablonowej codzienności w postaci pracy na wydatki, wydatków na życie i co zrobić z tym co zostaje. Czyli w skrócie szukania odpowiedzi – po człowiek żyje?. Te rozważania przeciągnęły się do po g. 24 i tu niespodzianka – Ryś się obudził z silną alergią, kichał, kaszlał, opuchnięte oczy. Próba uśpienia przeciągnęła się do g. 2 w nocy. To tyle wstępu, aby wyjaśnić, skąd za chwilę się tu pojawia 3,45 min na liczniku snu.

Godzina 4:45 – wstaję – nie myślę o tym, że mało spałem, cel – Kabaty – 35 km i wrócić na g. 8:30, wtedy ruszamy z Rysiem na jego zawody.

Wszystko miałem przygotowane wieczorem, nalałem tylko wodę do bukłaka, zjadłem 2 batony, wsiadłem w auto i o g. 5:15 byłem już na parkingu pod Lasem Kabackim. Zakładam plecak, włączam zegarek i ruszam. Czuję, że biegnie mi się dobrze, jednak po 2 kilometrach przymusowy pitstop w krzakach. Po tym przystanku już organizm nie może wejść na obroty. Tak trochę siłuję się z sobą do 16 kilometra, gdzie zjadam pół batona. Zdecydowanie pomógł i biegnie mi się już bardzo dobrze. Wytypowałem całkiem fajną pętlę około 14 km praktycznie wokół Kabat. W sumie zrobiłem 34 kilometry. Przez pitstop i wolniejsze tempo pierwszej połowy zabrakło mi kilka minut w moim limicie czasu, aby zrobić te 35 km.

Trening jak najbardziej na plus – wiem, że kondycyjnie jest dobrze, wydolnościowo mnie ten trening nie zmęczył (średnio 5:00, sporo kilometrów było solidnie poniżej 5:00), nogi też w miarę ok, od około 15 kilometra zaczęły boleć ze zmęczenia, ale na stałym poziomie i na końcu miałem siłę przyspieszyć, więc jest dobrze. Za 2 tygodnie już w miejsce takich długich biegów wejdzie coś pośredniego, ale szybszego (okolice 20 km i tempa 4:10). Czas treningu to 2:55, czyli nieznacznie mniej niż czas snu….

Lekko niedospany, ale zadowolony (okolice 24 kilometra)

Po powrocie g. 8:30 już miałem w nogach 30 tysięcy kroków i ruszyliśmy z rodziną na bieg Rysia. Poszło super – 2 miejsce, gdzie Ryś widać było, że podchodził profesjonalnie do biegu. Ten start Rysia nie był poprzedzony żadnymi treningami biegowymi i wyraźnie widać było, kto nie był przygotowany, a kto był. Najważniejsze, że nic nie było robione na siłę i Ryś sam chciał biec i nie bał się tego wydarzenia. Do końca dnia bawił się w zawody i wygrywanie medalu :).

Swoje trzeba wybiegać 🙂

Mnie uratowała drzemka dzieci, 2 h snu razem z dziećmi do końca dnia postawiło mnie na nogi.

Podsumowanie:

Tydzień treningowo dobry, ale Poniedziałek/Środa i Sobota choć tempowo ok, to jednak były za dużym wysiłkiem. Do tej pory wszystkie treningi sprawiały mi niedosyt, że zawsze mogłem mocniej, a tutaj na każdym z tych dni czułem, że więcej nie dam rady. To jest zła droga i szybko może mnie wystopować z rozwojem, dlatego kolejny tydzień będzie biegany na 80 % planu.

Share This:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *