27.03.2023 – 02.04.2023 – Wprowadzenie
Poniedziałek 27.03.2023
Rozbieganie o poranku – tylko 40 minut, coś w stylu masażu nóg, niż treningu, ale swoje dało. Z minuty na minutę coraz lepiej mi się biegło i zniszczenia nie były takie duże jakbym się mógł spodziewać.
Wtorek 28.03.2023
Trening rano – myślałem już, aby włączyć mocniejszy trening siłowy, natomiast czułem nadal, że potrzebuje luźniejszego dnia 1 h rozbiegania, jedynie w środku włączyłem 3,5 km nieco szybciej narastająco (<4:30 średnio wyszedł ten odcinek).
Środa 29.03.2023
Trening wieczorem – Tu już poważnie myślałem o mocniejszym treningu – to dobrze, że organizm już chce coś pobiegać, ale finalnie jednak znów nieco ponad 1 h rozbiegania w tym testowo 1 km mocniej, miało być 3:40, wyszło 3:30 i tu ciekawe odczucie, że to nie było biegane na siłę.
Czwartek 30.03.2023
Plan – 15×400 metrów może nawet 20 odcinków – przerwa 45 sekund tempo 3:20.
Realizacja – Bazowałem na harmonogramie otwarcia stadionu Skry, ale nie zwróciłem uwagi, że harmonogram jest od 1 Kwietnia. Gdy dobiegłem na stadion właśnie był zamykany. Zmiana planu na 10 x moje 530 metrów (nie wiem dokładnie ile ma ten odcinek). Odcinki biegane średnio po 1:47 (około 3:22-3:23) ostatnie 2 w 1:45 i 1:44 czyli poniżej 3:20. Trening ok, choć trzeba przyznać, że nie czułem dużego zapasu.
Piątek 31.03.2023
Wolne – na Stravie mogą się pojawiać treningi w formie marszobiegów – Beata wraca do biegania i używa mojego zegarka.
Sobota 01.04.2023
Start w Leśnej Warszawskiej Triadzie Biegowej – Etap 1 – Szlakiem Wiosny – Rok temu na tej trasie byłem trzeci i nabiegałem wynik 18:00, tym razem aby złapać się na podium, trzeba było złamać 19 minut (tyle miał zwycięzca z pierwszej serii i trzeba było dobiec w top 3 drugiej serii). Ruszyliśmy – miałem założenie, nie szarżować, biec spokojnie i trzymać się trzeciego. W czołówce biegł kolega Maciej, który na Biegu Mikołajowym mnie ładnie ograł, bo biegł swoje od początku i mnie puścił przodem, a potem gdzie ja konałem, wyprzedził mnie dalej trzymając swoje tempo. Teraz biegłem sobie za nim, przed nami biegło 2 zawodników. 4 miejsce miałem do około 2 kilometra, gdzie Maciej zaczął mocniej naciskać (albo inni zwalniać). Wskoczyłem na 3 miejsce. Trzymałem się Macieja, a ten podkręcał tempo dalej i około 3 kilometra dogonił pierwszego zawodnika. Mi od około 8 minuty wyścigu zaczęło się już biec coraz ciężej, ale skutecznie napędzała mnie myśl, że biegnę trzeci i trzeba to utrzymać. (Miałem też zakład z Rysiem, że jak dobiegnę na podium, to dostaje małego super thinksa, a jak przegram podium, to nie – takie win win 😉 ).
Co ciekawe prowadzący po minięciu go przez Macieja się zatrzymał i ja również od razu go minąłem, ale gdy zorientował się, że jest cały czas trzeci stojąc, to ruszył i biegł dalej. Ostatnie 2 kilometry to takie trzymanie miejsc, Maciej pierwsze, ja drugie, trzecie Marek. Czas na mecie 17:25 (średnie tempo po leśnej lekko pagórkowatej trasie 3:31). Na mecie zjadłem żel, wziąłem wózek i ruszyłem na kolejne 5 kilometrów z dziećmi. Średnie tempo 4:34. Bieganie po leśnych nierównych ścieżkach to nie to samo co po asfalcie i solidnie się umęczyłem.
Patrząc na siłę na tej drugiej piątce, można się zastanowić, czy ja na pewno dobrze pobiegłem te pierwsze 5 (czy czasem głowa mnie nie ogarniczała).
Ta druga piątka z dziećmi to taka symulacja tego co chciałem dzisiaj biegać, czyli 10 km mocno. Dobry treningowo dzień.
Niedziela 02.04.2023
Cel – 30 km po 4:15 lub minimum 20 km po 4:15.
Udało się umówić z kolegą z pracy Maciejem na 28 km po 4:15. Trasa głównie asfaltowa, zaryzykowałem i zabrałem nowe buty (tak, w czwartek moje nogi wzmocniły nowe Asicsy). Pogoda około 3-4 stopnie ciepła (raczej zimna) i cały czas lekko padający deszcz. Trening robiliśmy w Łazienkach Królewskich, postanowiłem, że dobiegnę na miejsce i ruszyliśmy. Pierwsze kilometry aż za szybko, bo < 4:10. Po około 6 kilometrach musiałem na posiedzenie do toitoja, potem znów po około 5 kilometrach szybkie siku, dopiero po tych 2 przerwach udało się dłużej pobiegać z Maćkiem i pod koniec treningu jeszcze raz siku (coś miałem mocno tego dnia za dobrze nawodniony organizm). Finalnie z mocniejszym powrotem wyszło 26 km średni koło 4:12 z dobiegami w sumie 32 km po 4:24.
Solidny trening, co do butów to mega różnica, po 20 kilometrach nadal czułem się świeży mięśniowo, dopiero pod koniec treningu trochę odczuwałem już nogi, ale teraz pisząc wpis dzień po czuje się zdecydowanie lepiej niż po półmaratonie. Buty jednak robią swoje.
Podsumowanie
Tydzień raczej regeneracyjny, dopiero Czwartek i Weekend mocniej zaakcentowane. Kolejny tydzień będzie już solidniejszy w mocniejsze treningi, to ostatnie dni, aby coś mocniej potrenować. Po Łodzi czas wrócić na stadion, bo nie czuję zapasu prędkości, który przyda mi się na inne biegi.