CityTrail Łódź bieg nr.5 – Relacja + filmy

CityTrail Łódź bieg nr.5 – Relacja + filmy

Przedostatni start z cyklu City Trail Łódź, za nami. Nie czułem się za dobrze dysponowany w tym dniu, ale dałem z siebie tyle, ile na ile pozwalał mi dziś organizm. Czułem, że jest to bieg na 90-95%, gdzieś te rezerwy są, ale nie mogłem ich z siebie wykrzesać, ale zacznijmy od początku.

 

Taki zapał do biegu miałem :)
Taki zapał do biegu miałem 🙂

Mimo, że przyjechałem do biura zawodów o wiele później niż zazwyczaj, to cała rozgrzewka przebiegła bardzo sprawnie, ze wszystkim zdążyłem i nie czułem się nie dogrzany.

Dziś strój startowy dopasowałem już nie pod pogodę zimową, a bardziej wiosenną. Założyłem samą koszulkę na ramiączka, krótkie spodenki i rękawki i w zupełności to wystarczyło, aby zachować ciepło ciała na starcie i podczas biegu. Dobre warunki pogodowe, w miarę sucha trasa i coraz lepiej wytrenowani zawodnicy, prognozowali, że może być dziś szybkie bieganie.

2 czynności na raz - robię to źle :)
2 czynności na raz – robię to źle 🙂

Po starcie, mocno ruszył dobrze biegający na stadionie Paweł Kopaczewski, ja powoli przesuwałem się do przodu, lecz nie rwałem tempa, biegłem na 4-5 pozycji. Po 400 metrach, spiker wyczytał, że mijamy okrążenie w 1,17 – był to dobry międzyczas, jeśli myśleć chcieliśmy o wynikach bliskich 16 minut.

No to lecimy
No to lecimy

Wybiegając ze stadionu, trochę słabiej dziś dysponowany (z powodu choroby) Janek Wychowałek jeszcze mocniej podkręcił tempo. Złapał się z nim tylko Grzegorz Petrusiewicz, ja i reszta grupy zostaliśmy kilka metrów z tyłu, raczej postawiliśmy na współpracę grupy, niż gonienie uciekinierów. Pierwszy kilometr minęliśmy w 3.17. Nie było to zawrotne tempo, a ja czułem, że jednak szybciej dziś nie pobiegam… Po podbiegu przy ul. Kopcińskiego, bardzo powoli, ale zaczęliśmy się zbliżać do uciekającej dwójki.

Po 500 metrach, ciągle szybko.
Po 500 metrach, ciągle szybko.

Krzysztof Pietrzyk wyszedł na prowadzenie naszej grupy i pociągnął mocniejszym tempie. 2 km minęliśmy w 6,38. W tym miejscu Janek zaczął delikatnie zwalniać, ale trzymał się nadal z nami. Ja odczuwałem coraz większe trudy biegu, ale jednak mówiłem sobie, żeby biec z grupą jak najdłużej. Nadal mocno czułem łydki od ostatniego startu w Kamieńsku i niestety nie wróżyło to zbyt dobrze na dalszy przebieg wyścigu.

Start i pierwsze 400 metrów wszystkich uczestników biegu

W miare zwartej grupie dobiegliśmy do słynnej górki, mijając 3 kilometr w około 9.54,  Wbiegając na górę, poczułem duży zapas sił w nogach na podbiegu, szybko więc wyprzedziłem rywali i uplasowałem się na 3 pozycji, za Grześkiem i Błażejem. Ale na zbiegu doświadczony Krzysztof Pietrzyk dogonił mnie i z łatwością wyprzedził. Czołowa dwójka zaczęła uciekać, za to my walczyliśmy o rozdanie miejsc między 3-5. Krzysztof prowadził, ja biegłem za nim, a za nami Tomasz Owczarek. Czułem, że się bardzo mocno cały spinam, łydki i głównie plecy (od dziś odstawiam kawę).

Nie jest to dobra postawa :/
Nie jest to dobra postawa :/

Krzysztof powoli się oddalał, a mnie wyprzedzać zaczął Tomasz. Czułem, że stać mnie na odparcie tego ataku, oddechowo było ok. Ale spięcie całego ciała nie pozwoliło mi przyspieszyć na tym odcinku… Wbiegając na stadion, czułem, że tu powinienem biec bardzo luźno i mocno. Jednak w rzeczywistości było gorzej. Czegoś zabrakło, ale w sumie też nie jest to czas na bardzo szybkie bieganie, jestem w pełnym treningu. Miałem prawo być pod męczony, co już w środę zauważył Rysio.

Już po wszystkim
Już po wszystkim

Bieg był poprowadzony w równym i dobrym tempie, czas na mecie 16.39 nie jest zły, ale mogło być lepiej.

Ten start kończył cykl moich zimowych przygotowań, teraz zaczynam już wprowadzanie jednostek treningowych, które mają na celu przekucie tej wytrzymałości i siły na szybkość.

 

Chłopaki znają się na rzeczy.
Chłopaki znają się na rzeczy.

Po biegu skorzystałem z porad i delikatnego masażu łydek w namiocie Angelini. Znajdujące się tam osoby, wykazały się fachową wiedzą i bardzo dosadnie mi przekazali, trzymając za Achillesa że jak będę zaniedbywał rozciąganie to jeszcze trochę i to „Achilles” mi się może zerwać.

Poniżej krótki filmik z moich poczynań.


Tradycyjnie, nie mam uwag co do organizacji biegu i zabezpieczenia trasy. Nie mogę się już doczekać ostatniego biegu, wtedy wiele się wyjaśni, kto na jakiej pozycji zakończy cykl 🙂

Z okazji Walentynek życzę wszystkim dużo miłości i osoby biegające, dbajcie o swoje drugie połówki, dziękujcie im za to, że znoszą nasze biegowe kaprysy 🙂

Share This:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *