07.06.2022 – 12.06.2022 – Męczenie

07.06.2022 – 12.06.2022 – Męczenie

Poniedziałek 06.06.2022

Nie miałem dokładnie zaplanowanego kiedy chce wyjść na trening i zgadnijcie co – nie wyszedłem wcale. Bardzo ważne, aby zaplanować co się chce zrobić. Albo inaczej, nawet jak się nie chce, to czasem trzeba zaplanować, to co ma być zrobione.

Wtorek 07.06.2022

Start rano 6:18 – cel pobiegać trochę trochę więcej, wyszło 12 kilometrów w tym zrobiłem 2xodcinek od startu do mety Parkrun Pole Mokotowskie (około 550 m) gdzie pierwszy wyszedł w 1:52, drugi w 1:48, mniej więcej taki czas powinienem startować Parkrun, aby nabiegać < 17 minut.


Środa 08.06.2022

Tym razem jednak szkolenie w wolnym truchcie z telefonem w ręku – 10 kilometrów wieczorem. Bardzo mało jadłem w trakcie dnia i mocno odczuwałem te braki energetyczne na treningu, choć truchtałem to męczył mnie ten trening strasznie mocno. Dopiero doładowałem jedzenie na kolacji.


Czwartek 09.06.2022

Zaczynam testowy blok treningowy, chce zrobić Czwartek – Długie Tempo (takie BC2), Piątek odcinki, sobota Parkrun i niedziela Mocne długie wybieganie. W planach na Czwartek 10 km po 4:00.

Biegane na pętli działkowej – pierwsze koło w 6:35 czyli dobrze z czasem, drugie już 6:40 i to męczone, postanowiłem nie katować się, bo nie taki cel był tego treningu i lekko dociskając dobiegłem trzecie kółko w 6:20 kończąc 5 km w około 19:30. Totalnie mnie odcięło energetycznie, prawdopodobnie jeden solidny posiłek na kolacji nie wystarczy, aby odbudować u mnie zapasy energii. W trakcie dnia już nadrabiałem jedzeniowo, zobaczymy jak Piątek.


Piątek 10.06.2022

Cel – miało być 10×400 w tempie 3:20 na krótkiej przerwie, natomiast zapracowałem się rano i późno wyszedłem na trening. Postanowiłem, że zrobię 1 kółko Parkrun mocno i do tego 5×400. Ruszyłem kółko – pierwszy odcinek kontrolny 1:46 – 1 km w 3:20 i potem trochę się wybiłem dobiegając do pełnej pętli w 7:33. Czas ok, teraz tylko jeszcze takim tempem dobiec pozostałe 2750 metrów i byłby Parkrun < 17 minut, ja natomiast pobiegłem na stadion i zrobiłem jeszcze 5×400 metrów po <3:20 na przerwie około 1 minuty.

Choć tego nie widać (może po oczach), to jednak zmęczenie było duże.

Ponownie czułem dość duże zmęczenie na tym treningu, nie było zapasu.


Sobota 11.06.2022

Pomimo dość niewielkiego nastawienia na cel, podjąłem próbę ataku na 17 minut. Cała rodzina kibicowała, czułem się dobrze. Mocno się nastawiłem, aby nie ruszyć za szybko. Od samego startu biegłem sam, pierwszy odcinek do miejsca mety przebiegł super, czułem się dobrze czasowo też nie za szybko 1:48. Dobiegłem do 1 kilometra w 3:22 czyli też ok, dalej starałem się utrzymywać tempo i w zasadzie nie wiem czy mam źle to wymierzone, czy te 5 zakrętów ostrych na tym odcinku tyle zabiera, ale tutaj tracę dużo. Ponownie średnia na pierwszym kole wyszła około 3:25 (mijałem pierwsze koło w 7:32). Ruszam na drugie i tutaj od razu czuję, że nie ma takiej mocy jak na pierwszym. Odcinek do miejsca mety mijam w 1:52 czyli już tracę 3 sekundy, dobiegam do pełnego kilometra w 3:30 i wiem, że pozamiatane. Pływam, nie biegnę, nie ma napierania, a raczej tylko dowożenie. Drugie kółko w niecałe 8 minut wszystko pozamiatało (powinno być w okolicach 7:30-7:35). Ostatni odcinek do mety dobiegam w 1:55 i czas finalny 17:26. Dlaczego ?

Według mnie trochę śniadanie zbyt niedopasowane (za dużo dodatków do owsianki) + za ciepło. Natomiast główna wina jest we mnie – albo jestem przetrenowany (albo na progu), albo po prostu nie jestem w formie na 17 minut (czyli nie ma zakupu zegarka jeszcze).

Poniżej fajnie widać etapy mojego biegu:

Pierwsze 200 metrów uśmiechnięty, patrzy się na boki, wszystko zapowiada się pięknie 🙂
400 setny metr trasy – uśmiech mniejszy, już się nie patrzę, ale nadal wygląda to ok.
Połowa biegu, nie ma uśmiechu i mina mówi, dajcie mi spokój.
4,5 km za mną, łapię tlen i próbuje przyspieszyć (nie dociera do mnie rzeczywistość)
Meta – zdecydowanie byle do linii końca biegu i ani kroku dalej.

Na 90 procent za tydzień pobiegnę z dziećmi, nie będę atakował ponownie, ataki przełożę na Lipiec, natomiast co będę chciał zrobić w międzyczasie – dojść do tego, aby zrobić to kółko w 7 minut (mniej więcej to będzie tempo 3:10 na kilometr. Jak taki zapas prędkości sobie zrobię, to zrobienie 2 kółek po 7:30 nie powinno być problemem.

Cytat na jaki dzisiaj trafiłem

Ludzie nie mają limitów, oni sami sobie je zakładają.


Niedziela 12.06.2022

Wstawanie rano i wychodzenie na treningi na co dzień ma takie plusy, że jak ma być w weekend w dzień upał, to nie robi na tobie wrażenia ponownie trening rano. Tym razem w planach było 20 km tempa – minimum 4:15, choć liczyłem na bieganie bliżej 4:00. Wziąłem ze sobą 2 żele + 0,5 l wody i ruszyłem. Bardzo mi zależało, aby nie przesadzić na początku i aby nie zwalniać w drugiej części, więc więc początek otworzyłem wolniej. Biegałem na pętli 5,1 km – pierwsze okrążenie ok – czas 21,35 (koło 4:10-4:15) Gdzie z 1 kilometr walczyłem z poprawnym ułożeniem wężyka od bukłaku, aby mi nie latał. Drugie okrążenie około 7 kilometra wziąłem żel – testuje nowy dla mnie produkt SIS. Nie wiem czy bez żelu byłoby to samo, ale kilka minut później zaczęły się u mnie problemy z brzuchem. Dowiozłem drugie kółko ponownie w tym samym czasie 21:35 i już z coraz bardziej zaciśniętymi …… zębami szukałem miejsca postoju. Postanowiłem nie stopować zegarka i tak straciłem ponad 2 minuty w krzakach z zbiegiem i powrotem do trasy. Finalnie całe kółko zamknąłem w 24:30, gdzie pod koniec tego kółka zaryzykowałem i wziąłem ponownie drugi ten sam żel. Ostatnie kółko ambicjonalnie – atak na < 20 minut (czyli realnie <19:30 na 5 km). Ruszam mocniej. Trochę już po ponad godzinie biegania zaczyna mi szwankować percepcja, niby pokonałem odcinek kontrolny szybciej, ale nie jestem w stanie obliczyć ile. Dopiero na punkcie kontrolnym na 2 kilometry do mety widzę, że mam zapas niecałe 10 sekund to tempa 4:00. Natomiast, aby pobiec poniżej 20 minut to kółko muszę mieć więcej zapasu, szczególnie, że teraz czekał mnie podbieg. Napieram mocno, nie bardzo jest z czego, natomiast wiem, że tylko chwilowe odpuszczenie spowoduje, że mogę swojego założonego wyniku nie nabiegać. Wtaczam się na górę, do mety zostało około 1350 metrów i delikatnie ponad 5 minut. Tu już cisnę mocno, nie kalkuluje. Finalnie dobiegam w czasie 19:48 i te ostatnie 1350 metrów pokonałem średnio po 3:38 min/km. Nie jest to szał, natomiast jak na końcówkę długiego wybiegania było z czym walczyć.

Ogólnie trening dobry, ciepło, ale wyszło fajnie. Zakładam, że gdyby nie przystanek na trzecim kole średnia z całości wyszła by około 4:0X. Co ciekawe, po tym treningu mocno czuję nogi, tak jak bym biegał 30 km +, jednak tempo biegu ma też znaczenie.

Podsumowanie

Każdy z mocniejszych treningów był męczeniem się, a nie czerpaniem przyjemności z biegania. Sam widzę, że stoję w miejscu, nie ma progresu. Kolejny tydzień będzie próbą połączenia luźniejszego biegania, lepszej diety (więcej jedzenia) + wprowadzę kilka treningów jakościowych (szybsze krótkie odcinki, podbiegi), aby spróbować odbić się od dna, jak za tydzień ponownie będzie przepychanie ściany, to czas najwyższy będzie zastanowić się nad dłuższym wolnym od biegania (mini roztrenowanie) .

Share This:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *