03.04.2023 – 09.04.2023 – Przeskok

03.04.2023 – 09.04.2023 – Przeskok

Poniedziałek 03.04.2023

Rozbieganie z Rysiem – choć nie było za ciepło, to udało się 30 minut z przerwą na 2 Rossmany zrobić. Fajnie się teraz z Rysiem biega, bo całe treningi sobie rozmawiamy 🙂 Potem jeszcze sam odkręciłem sam do 40 minut, nogi ok, według mnie przez nowe buty lepiej się czuje po tych 32 kilometrach niż po zeszłotygodniowym półmaratonie.


Wtorek 04.04.2023

Jednak po 36 godzinach zacząłem odczuwać weekend. Tego dnia miałem biegać solidniej, natomiast ze względu na samopoczucie, wolałem luźniej – 1 h porannego rozbiegania.


Środa 05.04.2023

Cały dzień nastawiony pod mocny trening wieczorem. Finalnie jednak wpadła nagła potrzeba poratowania szwagra na mieście autem i trening przełożyłem na po uśpieniu dzieci. Dzieci dały w kość i realnie kiedyś nadal bym szedł na trening koło tej g. 21:30, natomiast efekt tego, jak by mi się tak późno biegało + sam wpływ treningu na sen i jedzenie po nocy sprawiły, że świat się nie zawali, jak tego dnia będę miał wolne, a trening zrobię w Czwartek.


Czwartek 06.04.2023

Tym razem chcąc zrekompensować sobie wolną Środę, w Czwarte rano wyszedłem na dodatkowe 5 km porannego rozbiegania + 4 przebieżki.

Po pracy główny trening – plan 8 km tempem Półmaratonu + jakieś dodatki (różne wersje mi chodziły po głowie, ale głównym wątkiem było to 8 km po 3:45).

Rozpocząłem do 2 km po 4:00 i tu pierwsza niespodzianka, na luzie 3:53 to dowiozłem. Ruszyłem na 8 km – nowe buty, Pole Mokotowskie i 3 moje pętle (2,62 km) + dobieg. Pierwszy kilometr 3:35 fakt za szybko, ale biegło mi się rewelacyjnie, lekko zwolniłem i tak 2 km wyszły po 3:40 i kółko w 9:35. Drugie nadal biegnie mi się bardzo dobrze czas 9:42 (średnie 3:43). Ruszam ostatnie, czuję się nadal ok, tzn. już opór jest, ale te okolice 3:45 są znośne. Ważne, że miałem swoje punkty do kontrolowania tempa i mogłem na bieżąco korygować bieg. Kolejne kółko 9:48, wolniej, ale nadal poniżej 3:45. Zostało około 200 metrów dobiegu, natomiast nadal biegnie mi się dobrze, a nie chcę się zatrzymywać, aby robić teraz odcinki, postanawiam biec dalej jeszcze jedno kółko. Tu dodatkowo pojawiają się delikatne komplikacje z brzuchem, które mnie nieco zwolniły na początku ostatniego kółka, tempo ponad 3:50, ale biegnę, zapas z całości jest nadal < 3:45. Końcówka mocniej i ostatnie kółko również w 9:48. Dodałem jeszcze dobieg do domu 4 km po 3:58 i w sumie wyszło ponad 18,5 km średnio koło 4:00. Bardzo solidny i budujący mnie trening. Kiedyś takie dyszki biegałem w 36 minut z przodu na treningu, jest to dobre wspomnienie i dobra droga, aby do tego wrócić.


Piątek 07.04.2023

7×7 minut przerwa 1 minuta biegu z Beatą (Beata wraca do biegania, powoli wydłużamy odcinki). Po tym ja chciałem zrobić 10 km sam, ale finalnie po 8 postanowiłem, że kończę, bo nie ma energii do biegania. W sumie trochę ponad 12 km biegania.


Sobota 08.04.2023

Ponownie nacisk z mojej strony na kilometry. W sumie miały być mocne podbiegi, ale jednak nie czułem się nadal energetycznie mocny, więc 8 km rozbiegania samemu, potem dołączyła Beata na swój swoje marszobiegi około 5 km. Potem wspólnie zrobiliśmy 4 dłuższe podbiegi i ja jeszcze dokręciłem 5 km do domu. W sumie 18 km.


Niedziela 09.04.2023

Psychicznie nie mam ochoty męczyć znów tempa mocnego biegu . Stawiam na odcinki.

Plan: Taka formuła (1 km (3:30) + 2×500 (3:25)) x 5 powinno wyjść 10 km średni < 3:30 to dobre przetarcie i obieganie się na szybszych prędkościach, ale nie na długich odcinkach.

Realizacja:

Czuje, że nie regeneruje się tak jak powinienem, szczególnie czuje, że brakuje mi kalorii, a też nie bardzo jestem w stanie mieścić tyle kalorii co spalam w posiłkach, które jem, czas tutaj coś przeorganizować.

Co do treningu, to czułem, że lekko bolą mnie ze zmęczenia nogi, natomiast planów nie zmieniałem. Na wstępie na rozgrzewkę 2 km po 4:00 – wyszło sprawnie po 3:50, nie chciałem nawet tego zwalniać do 4:00, czas po prostu się przesuwać w stronę szybkości.

Po tym ruszam pierwszy kilometr – biegnie mi się ok, czuję kontrolę tempa. Dobiegam w 3:28, 1:30 przerwy i ruszam 500 metrów 1:41, zgodnie z planem 1 minuta przerwy i kolejne 500 metrów – 1:40, 1 minuta przerwy i ruszam kolejny cykl. Szło dobrze, choć w połowie jedna część mnie negocjowała, że w sumie 4 cykle (8 km) będzie ok, a druga wymyślała, co jeszcze dorobię po 5 cyklach (10 km). Finalnie skupiając się na następnym odcinku, nie na całości wykonałem cały trening zgodnie z planem – kilometrówki średnio 3:28, 500-tki średnio po 1:41. Nie było to lekkie bieganie, ale co ważne, też nie było biegane to na 100 %.

Po tych odcinkach zrobiłem jeszcze 5 x 100 metrów bieg pod górę + ponownie 2 km po 4:00 – tym razem po 3:55 i dość ciekawe są dla mnie te 2 kilometrówki na koniec treningów, ponieważ mocno odmulają organizm. Tzn. normalnie po odcinkach chwilę bym potruchtał i koniec, a tu jeszcze przemielenie całego zmęczenia w mocniejszym i dłuższym odcinku.

Podsumowanie:

W sumie kluczowym treningiem tego tygodnia był Czwartek i te ponad 10 km tempem < 3:45. Daje to nastawienie, że na 1/2 Łódź, jak się nie podpalę na początku biegu myśleć o okolicach 1:18:XX. Minimum jest to 1:20, choć nie mam na sobie presji, że jak nabiegam 1:21 znów to świat się zawali. Niedzielny trening wszedł dobrze i też w tym tygodniu nakręciłem dobre 90 kilometrów, więc już jak na mnie jest to niezły wynik. W Poniedziałek dokleję jeszcze 25 km średnio po około 4:20 i będziemy łapali aktywny odpoczynek do startu w Łodzi. Do usłyszenia za tydzień :).


PS. Nie mam żadnego treningowego zdjęcia z tego tygodnia, leci symboliczne – do zastanowienia się co dalej po 1/2 w Łodzi.

Share This:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *