Bieg Sylwestrowy Łódź – Relacja
Od kiedy biegam, zawsze w ostatni dzień roku startowałem w biegu sylwestrowym w Łodzi, nie mogło być inaczej teraz i 2015 rok pożegnałem w biegowym stylu. Celem tego startu było ustanowienie czasu na poziomie 33 minut oraz zajęcie dobrego miejsca i zrobienie tego jak najmniejszym kosztem sił, przed niedzielnym City Trailem. Zaczynamy:
Poniżej krótkie podsumowanie moich dotychczasowych biegów 31 grudnia w Łodzi:
Na rozruchu dzień przed biegiem, czułem się rewelacyjnie, tętno bardzo niskie, lekkość w nogach i dobre samopoczucie wskazywały, że w Sylwestra można dobrze pobiegać. Wieczorem jednak trochę przeholowałem z jedzeniem i zjadłem 3 porcje makaronu (po tym ultra na czczo bym przebiegł). W nocy czułem się ciężko i rano gdy jadłem owsiankę też nie wskazywało, abym w trakcie biegu był w 100 % lekki.
Odbiór pakietów przebiegł bardzo sprawnie, było bardzo zimno, ale jednak, aby rozruszać się trochę przed biegiem, postanowiłem pospacerować. Zrobiłem około 20 minutowy spacer po okolicach stawów w Arturówku i wróciłem do auta, aby się przebrać.
Odpowiedni dobór ubrania to klucz do biegania w zimnie. Trzeba ubrać się tak, aby na rozgrzewce było nam ciepło, ale również tak, żeby potem móc szybko wszystko zrzucić i wystartować w odpowiednim stroju do aktualnej pogody.
Moim strojem startowym były, rękawki ocieplające (świetna rzecz), rękawiczki, jedna koszulka termiczna na krótki rękaw oraz koszulka startowa na ramiączka , krótkie spodenki i czapka z daszkiem + opaska na uszy. Dość lekki i mało dający ciepła ubiór, ale jednak okazał się strzałem w dziesiątkę.
Na ten strój na rozgrzewce założyłem jeszcze 2 pary długich spodni (jedne obcisłe, drugie dresowe), dwie koszulki na krótki rękaw oraz ciepła bluzę na długi rękaw. Czyli na górze miałem na sobie 5 warstw lekkich ciuchów (Cebulka :))
Wykonałem 15 minut truchtu wraz z moim podopiecznym Robertem, który miał startować w tempie maratońskim, ponieważ jest świeżo po roztrenowaniu. Na rozgrzewce mijając znajomych biegaczy w głowie sobie już odliczałem, które miejsce mam szansę zająć. Nagradzane było 6 pierwszych zawodników oraz najlepszy student i studentka.
Rozgrzewkę skończyłem nadal z uczuciem ciężkości w brzuchu. Zdjąłem wierzchnie warstwy ubrań, zmieniłem buty na startowe i ustawiłem się w drugiej linii na starcie mojego ostatniego biegu w 2015 roku. Po szybkim odliczaniu i wystrzale startera, którym tego dnia był Pan Tomasz Trela ruszyliśmy na trasę.
Liczna grupa zawodników ruszyła do przodu, ja lekko z tyłu początek trasy biegłem asekuracyjnie i nie pchałem się na przód, ponieważ nie było to moje tempo biegu. Po około 400 metrach zaczął się ostry zbieg, na którym zacząłem wyprzedzać ludzi, którzy zaczęli za szybko i już na podbiegu byłem na 6 pozycji tuż za najlepszymi zawodnikami tego dnia.
Wtedy musiałem podjąć decyzję, czy zaryzykować, biec z najlepszymi i zobaczyć co się stanie, czy jednak biec asekuracyjnie pierwsze kilometry, aby mieć pewność, że potem będę mógł podbiec szybciej drugą połowę trasy. Podjąłem tę pierwszą decyzję i zabrałem się z elitą tego biegu.
Cały czas oddalaliśmy się od reszty zawodników, którzy jednak nie mieli ochoty tak szybko zaczynać biegu. Biegłem na 6 pozycji i miałem zamiar biec z nimi jak najdłużej się uda, ponieważ taka taktyka, cały czas oddalała mnie od rywali z tyłu. Dopiero na około 4 kilometrze grupa zaczęła przyspieszać i niestety, ale ja powoli zostawałem w tyle. Jednak cały czas w głowie sobie powtarzałem, że im bliżej czołówki, tym rywale z tyłu mają gorzej.
Mijając półmetek, licznie zgromadzeni kibice, po imieniu bardzo miło mnie dopingowali. Jest to świetne uczucie móc usłyszeć swoje imię, dodaje to energii i motywuje do dalszej walki. Przepraszam, że nie bardzo mogłem odmachnąć i podziękować, ale zmęczenie trochę już mnie odcinało. Strój startowy okazał się idealny na taki bieg. Rękawki pozwalały ogrzewać całe ręce, korpus szybko rozgrzał się od środa, nogi poprzez ciężką prace same sobie dostarczały ciepła i nie było mi ani za zimno, ani za ciepło.
Słyszałem Rysia, który krzyknął, abym walczył i teraz pytanie, czy walczył i biegł za czołówką, czy walczył z zawodnikiem, który mnie dogania. Po półmetku, zacząłem odczuwać ból z prawej strony pod żebrami, była to delikatna kolka, spowodowana albo tym, że za dużo ostatnio zjadłem, albo tym, że za szybko rozpocząłem bieg (podejrzewam, jednak pierwsza opcja). Na zbiegu próbowałem wykrzesać z siebie ile mogłem, ale już na podbiegu tempo drastycznie spadło. Czułem, że słabnę, gubię technikę oraz odczuwałem to, że energii zostało mi niewiele. Wtedy postanowiłem podzielić sobie trasę na fragmenty i walczyć do końca każdego fragmentu i potem zobaczyć co dalej.
I tak w głowie mówiłem sobie „tylko dobiec na szczyt, tylko na szczyt, następnie tylko do zakrętu” i tak dalej. Na zbiegu około 7 kilometra obejrzałem się delikatnie. Zauważyłem, że goniący mnie zawodnik, jest jakieś 50 m za mną – czyli dużo i nie dużo zarazem. Kolka nadal mnie męczyła, ale nie była to faza, która by mnie postawiła do marszu. Czułem ból, ale dało się kontynuować bieg. W tej chwili gdyby mnie doganiał inny zawodnik, raczej nie miał bym większych szans na zabranie się z nim. Po zbiegu czekał mnie ostatni najdłuższy delikatny podbieg. To tu cała mobilizacja i myśli były skierowane, aby jak najszybciej go pokonać. Udało mi się wbiec na ten podbieg dość sprawnie i zacząłem powolny długi finisz. Również zaczęły pojawiać się osoby, które kończyły pierwsze okrążenie, więc musiałem wymijać czasem nawet kilkuosobowe grupy osób. Nie miałem siły krzyczeć, wolałem biec swoje. Jednak, gdy usłyszałem głos z tyłu, który krzyczał „lewa wolna” i „Z drogi, uwaga!” to zmobilizowało mnie do podkręcenia tempa. Wybiegając na finiszowy asfalt, delikatnie obejrzałem się przez ramię. Nikogo nie widziałem w pobliżu, więc pozwoliłem sobie zwolnić i cieszyć się zajęciem 6 miejsca.
Dobiegłem z czasem 33,42 – czyli zgodnie z planem. Po otrzymaniu medalu, usłyszałem jak spiker wyczytuje pierwszą szóstkę. Tomek, Patryk, Szymon, Błażej, Krzysztof Pietrzyk i Pan XYZ nie usłyszałem imienia i nazwiska, ale była to jakaś osoba, której nie znałem. Od razu wróciłem myślami na trasę i byłem pewny, że jednak biegliśmy tylko w szóstkę i nikt mnie nie wyprzedził. Podchodzę do Spikera i pytam, czy może mi jeszcze raz przeczytać kto zajął 6 miejsce. Zgadzało się, była to jakaś mi nie znana osoba. Spiker powiedział, że to nieoficjalne wyniki i firma mierząca czas posiada szczegółowe. Podchodzę do namioty Datasport i pytam, czy mogę poznać międzyczas 6 zawodnika, Pan otwiera oczy i mówi, że nie ma czasu, on po prostu zszedł z trasy po 33 minutach 🙂 i że za chwilę poda poprawione wyniki pierwszej szóstki. Robert dobiegł kilka minut po mnie, 2 minuty przed planowanym czasem, ale daruję mu to 🙂
Organizacja biegu na 5, jedynie co mi zapadło w pamięć na minus – to 10 minutowa kolejka do kawy i herbaty J, dalej nie mam się do czego doczepić, wszystko sprawnie i dobrze zorganizowane. W końcu jest to 32 edycja tego biegu, a atmosfera zawsze jest rewelacyjna.
Zawsze ciekawiło mnie co otrzymują osoby w nagrodach na różnych biegach, poniżej zamieszczam co otrzymałem za 6 miejsce.
Do zobaczenia na Biegu Sylwestrowym 2016 🙂
Wyniki : LINK
Zdjęcia: Doktorek, FestiwalBiegowy.pl, biegampolodzi.pl, Bslodz.pl
PS. Trasa miała około 9,6-9,7 km.
One thought on “Bieg Sylwestrowy Łódź – Relacja”