Co u mnie słychać – Podsumowanie ostatnich treningów part 1

Co u mnie słychać – Podsumowanie ostatnich treningów part 1

Wracam do wpisów na blogu, za bardzo zaniedbałem tę część mojej przygody z bieganiem i obiecuje poprawę :). Wiele się również wydarzyło na przestrzeni tego okresu i w dwóch nadchodzących wpisach pragnę to nadrobić.

Przyczyną impulsu powrotu do pisania jest bardzo mocno odczuwalny przyrost formy i zaobserwowałem kilka czynników trenowania siebie samego, o wszystkim tym przeczytacie dalej.

 

Zacznę od początku, czyli ostatnim moim wpisem było podsumowanie ostatnich 2 tygodni 2016 roku, który to zakończyłem biegiem sylwestrowym w Czechach. Wynik 36,30 nie powala i z perspektywy czasu widzę, że szybkie podbijanie formy na nic się nie przydaje, ponieważ gdybym dalej to „piłował” szybko zatrzymałbym się na wyniku około 35 minut.

Bycie wysportowanym do podstawa w bieganiu 🙂

Moim zdaniem, to się sprawdziło u mnie: szybkie bieganie zaraz po długiej przerwie nie jest dobrym pomysłem. Wiele osób pisało, że to za szybki powrót i mieli rację,  te treningi w stylu 20×500 m w tempie 3.30 były dla mnie maxem w tamtym okresie i szkoda po prostu zdrowia na takie treningi bez przygotowania.

Nie będę tu rozpisywał każdego treningu, opiszę to blokami, jakie wykonywałem z wyszczególnieniem kilku ciekawszych momentów.

 

Po biegu sylwestrowym wykonałem tylko jeden trening, było to 24 km biegu, po nim miałem przerwę, która nie była spowodowana kontuzją, ale pracą i innymi życiowymi sprawami.

Ta przerwa utrzymała się przez prawie 3 tygodnie, gdzie tylko czasem coś poćwiczyłem na siłowni, ale naprawdę był to ciężki okres i bardzo mało aktywny sportowo.  Dopiero 21 stycznia będąc w Budapeszcie postanowiłem wyjść i pozwiedzać miasto w biegu, bardzo tego potrzebowałem.

Organizm po prostu pragnął biegania. Po takiej przerwie, zrobienie 16 kilometrowego szybszego wybiegania bardzo niszczy nieprzygotowane ciało i prawie otarłem się o głupie lekkie kontuzje. Jednak po 2 dniach przerwy wszystko wróciło do normy, postanowiłem więcej ćwiczyć na siłowni, aby być bardziej sprawnym, odporniejszym na kontuzje i chciałem wrócić do biegania.

Bieganie po Budapeszcie

Tydzień po Budapeszcie, wystartowałem w Parkrunie z myślą, że jestem mocny i dam radę pobiegać szybko, niestety po 3 kilometrach biegu już stałem i chciałem zejść z trasy. Ukończyłem bieg z trudem i zacięciem  z średnią lekko poniżej 4.00, była to moja porażka i  wtedy postanowiłem, że nie wystartuje w zawodach, póki nie będę się czuł mocniejszy i treningi nie będą tego wskazywały.

Moim dobrym przygotowaniem jest bieganie dużo w średnim tempie, takie treningi bardzo mnie budują i to zacząłem stosować w przygotowaniach w kolejnych tygodniach.

Dodatkowo Pan Jagoda zaproponowałam zabawę w trenowanie rano przed godziną 7, w co się wkręciłem i takich treningów wykonałem 12 w ciągu samego lutego.  Dodatkowo drugi trening wieczorem. Dzięki takiemu schematowi czułem się o wiele lepiej i rozkładanie treningów na 2 w ciągu dnia mi pomagało.

Poranne bieganie, teraz już jest ciepło i słonecznie 🙂

Czy śnieg, czy mróz, czy wiatr ja wstawałem o godzinie 6 i szedłem na trening. Cały czas dużo dodawałem treningów na siłowni, nie robiłem żadnych szybkich odcinkowych biegów, jedynie długie wybiegania w średnim tempie.

10 Lutego wykonałem trening 4×10 minut w tempie 4.00 na siłowni, co było ciężkie ale bardzo lubię takie treningi na 85 %. Przy takim trybie życia (dużo ruchu) + zdrowe jedzenie, waga bardzo szybko zaczęła spadać, co oczywiście jest na plus 🙂

14 lutego ciekawszym treningiem było zrobienie 6 kilometrów po 5.30 i od razu drugie 6 km po 3.55, udało mi się to fajnie przebiec i czułem się mocny na tej jednostce.

Zacząłem też stosować technikę Zawsze końcówka szybciej!. Dzięki której każdy odcinek/trening kończę szybszym tempem i zawsze próbuje robić wszędzie BNP, czyli każdy kilometr, odcinek minimalnie, ale szybciej.

Dwa treningi dziennie weszły mi już w krew i tak pod koniec lutego zrobiłem ponownie trening w stylu długiego tempa  (5 km) plus 3×10 minut wszystko około 3.50, czyli nadal średnie tempo, nie za szybko.

Forma rośnie

Z racji, że takie treningi biegało mi się coraz lepiej, postanowiłem wystartować w Teście wytrzymałości odbywającym się na Rudzien Pabianickiej. Z racji, że cały czas biegam na pagórkowatych stokach, zrobiłem jeden akcent, który przygotować mnie miał na ten start.

Na 4 dni przed biegiem, zrobiłem 4 kilometry na pagórkowatej trasie w tempie poniżej 4.00 oraz dorzuciłem 5x 30 sekund przebieżek, aby złapać trochę prędkości.

Start na Rudzie poszedł lepiej niż zakładałem o tym więcej w tym wpisie.

Dodatkowo rolowanie jest u mnie na porządku dziennym.

Luty się zakończył, zakończyło się poranne wydarzenie biegowe, a ja nadal wstaje i biegam o poranku do tej pory.

Forma rosła bardzo wyraźnie i z dnia na dzień czułem się coraz lepiej. Zacząłem włączać więcej mocniejszych jednostek. 1 i 2 marca zrobiłem 2 dni pod rząd mocnych treningów – 15 km w tempie po 4.00 i  następnego dnia 3×2 km po 3.30 + 1200 w 3.15, drugi trening biegano na bieżni mechanicznej, która skutecznie pomaga utrzymać zakładane tempo i nie pozwala zwalniać 🙂

Dzięki bieganiu pierwszych szybszych prędkości na bieżni elektrycznej, do których nie jestem przyzwyczajony, uczę organizm tego ruchu na tych prędkościach, aby potem móc to przenieść łatwiej na bieganie na ulicy, ale o tym więcej opiszę później.

Po pozytywnym 1 i 2 marca, 4 marca zrobiłem dość mocny trening podbiegów i 5 marca chciałem zaszaleć w postaci 14 km po 3.40 w formie 1 km biegu 30 sekund przerwy. Sił wystarczyło na 7 takich odcinków i po 8 po prostu zszedłem z treningu, bo zabrakło mocy. Organizm był przemęczony. Lekko podłamany. Po nim najadłem się jagodowych pierogów i jakimś cudem, wieczorem ruszyłem na drugi trening. Tym razem organizm bez presji biegł jak w transie 4 km wszystko poniżej 4.00 na górkach plus 800 m w tempie 3.18 plus 4×400 wszystko po 1.20 i szybciej.

 

Początek marca był szalenie mocny i aby uniknąć przerwy w formie kontuzji, zrobiłem symulację kontuzji, o efektach takiej przerwy napiszę w kolejnym wpisie, który pojawi się w ten weekend.

Jedynie mogę zdradzić, że taka przerwa przyniosła ogromnie pozytywne efekty 😉

Pozytywnie na każdym kroku, bo szkoda życia na bycie smutnym 🙂

Share This:

One thought on “Co u mnie słychać – Podsumowanie ostatnich treningów part 1

  1. Więcej takich opisów można czytać ,podziwiac ;brać wzór,przykłady i to wielkie zaangażowanie,siłe-poprostu podziw i szacunek dla Ciebie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *