Jak biegać, gdy jest ciężko – Podsumowanie tygodnia 18-24.01.2016
Bieganie dzień po dniu mocnych jednostek jest ryzykowne. Trzeba znać swój organizm oraz wiedzieć, kiedy zluzować i odpuścić. Początek tygodnia był bardzo intensywny i nawet jedzenie o 50 % więcej niż normalnie, nadal nie hamowało spadku wagi. Lecz udało się to wszystko dobrze spiąć w całość i wyszedł całkiem dobry tydzień – zakończony niezłym starem na 5 km w CT Łódź.
Poniedziałek 18.01.2016 – Góra, dół
Pada śnieg, pada śnieg – a w planach siła biegowa czyli skiby, wieloskoki i podbiegi. Wziąłem ze sobą nakładki na buty do worka i ruszyłem na bieganie. Tym razem łupem moich butów padły chodniki centralnej Łodzi, wytuptałem ponad 6 kilometrów i znalazłem się pod górką saneczkową przy Drewnowskiej/Włókniarzy – Robienie skipów i wieloskoków pod górkę przy takiej ślizgawicy sobie darowałem. Odwiesiłem worek na pobliskie drzewko i zrobiłem 8x 100 skip A po płaskim terenie obok górki. Chcąc podtrzymać intensywność, skróciłem przerwy do 15-20 sekund i od razu zaczynałem kolejny odcinek. Po chwili odpoczynku zrobiłem 8×100 metrów wieloskoku, tym razem po chodniku, na przerwie 100 metrów porwót na miejsce startu. Na deser zostawiłem sobie podbiegi, założyłem nakładki i rozpocząłem podbieg. Górka jest dynamiczna i ma dośc duży procent nachylenia, ale jest krótka – samego podbiegu jest może z 60-70 metrów.
Wtorek 19.01.2016 – Szybko, Wolno
Tym razem zastosowałem dwie mocne jednostki dzień po dniu. Z racji niedzielnego biegu CityTrail zamiast wtorkowego zwykłego wybiegania, zrobiłem mocny trening z soboty. W planach tym razem było 8×4 minuty 3:40-3:20 na 3 minutowej przerwie. Z braku czasu i warunków do szybkiego biegania, wybrałem się przed jogą na siłownię i zrealizowałem trening na bieżni.
Poszło hmm, niezbyt lekko – nakładające się zmęczenie jednak dało o sobie znać. Mimo, że warunki na bieżni były bardzo korzystne – to jednak brak chłodzenia się, przy tych prędkościach, mocno mnie sponiewierał. Po krótkiej rozgrzewce ruszyłem ambitnie i od razu od pierwszego odcinka narzuciłem sobie tempo 3:20 i tak puls na odcinkach wyszedł następująco (odcinek/przerwa):
1- 161/133
2 – 162/130 – na przerwie zwolniłem do 6:00
3 – 167/138
4 – 171/144
5 – 172/150
6 – 175/150
7 – 177/149
8 – 179
Na ostatnim odcinku jeszcze przyspieszyłem pod koniec. Ale czy tego dnia bym dał radę 10 powtórzeń zrobić? Raczej nie. Po treningu skosztowałem odzywki białkowej w restauracji Hello, mieszczącej się w Evergym i udałem się na jogę.
Środa 20.01.2016 – Luźniej, ale nie lekko
Środy już wpisały się na stałe do mojego kalendarza, jako treningi na RKS-e z trenerem Rysiem. Dziś już solidniej popracowaliśmy na płotkach. Głownie robimy ćwiczenia, które mają za zadanie wydłużyć krok i dzięki temu szybciej biegać. Intensywna praca na płotkach potrafi zmęczyć. Te treningi pozwalają mi odpocząć od dużej ilości kilometrów na co dzień.
Czwartek 21.01.2016 – Ciężko, oj ciężko
15 km biegu ciągłego w tempie 3:50-4:00 – taki był plan. Wyszło 14,5 po 4:10, padający śnieg i nie odśnieżone chodniki, jednak nie pozwoliły na w pełni zrealizowanie treningu. Podopiecznemu poleciłem zrobienie korekty na warunki pogodowe, za to sam, zrobiłem głupio i niestety ruszyłem w tempie 4:00, tętno zaczęło szybko rosnąć, noga cały czas uciekała i robiło się coraz ciężej.
Do półmetka udało mi się dowieźć tempo 4:00, ale tętno ponad 170 już wróżyło ciężki powrót. Gdy zawróciłem, dostałem dość odczuwalnym wiatrem w twarz. Dowiozłem to tempo do 9 kilometra i skapitulowałem, tempo siadło do 4:20-4:30. Po prostu organizm odmówił posłuszeństwa, tętno zaczęło spadać, ogólna niemoc. Postanowiłem zmienić trasę i powłóczyłem się do auta. Trening porażka, ale musiało tak być. Rosnące tygodniowe obciążenie i warunki na zewnątrz zrobiły swoje. Pozostaje wyciągnąć z tego lekcję i biegać dalej 🙂
*biegałem w zwykłych butach
Piątek, Sobota, Niedziela – 22-24.01.2016 – Odbijamy się
W piątek tradycyjnie zrobiłem dzień wolny od biegania, sobotni poranek rozpocząłem od 10 kilometrów lekkiego, wolnego człapania na mrozie. Średnie tętno 125 z całości pozwoliło zregenerować się i trochę nabrać nadziei, że w niedziele może być lepiej.
Niedzielny City Trail wypadł tak sobie, miejsce bardzo dobre, ale z swojego biegu nie jestem zadowolony. Czuję duże braki odnośnie sprawności całego ciała, za mało ćwiczę, brakuje mi siły i stabilizacji – śnieżne warunki doskonale to pokazały.
Tydzień intensywny, przy codziennej pracy oraz obowiązkach po niej – ciężko jest się w pełni regenerować. Kolejne 7 dni jednak będzie o wiele lżejsze. Potrzebuję takiego tygodnia raz na miesiąc. Organizm musi odpocząć, ciężkie trenowanie cały czas, ze słabą regeneracją szybko może doprowadzić do, w najlepszym przypadku – przetrenowania. W piątek startuję na Indor Track Cup na 1500 metrów, będzie szybkie bieganie 🙂