Pierwsze 2 tygodnie Maja – Treningi
Wzloty i upadki, ale więcej tego drugiego. Tak wyglądały ostatnie moje starty. Ciężko pogodzić się z porażką, ale taki jest sport i czasem nie będzie wszystko wychodziło. Zapraszam na podsumowanie ostatnich dwóch tygodni treningowych.
Zmienię trochę formę tego podsumowania, ponieważ nie były to w pełni dni treningowe, raczej nie wiadomo jakie. W tym okresie również zmieniłem trenera. Teraz będzie mnie prowadził Ryszard szefo Rysio Team. On też musi mnie poznać, ja chciałem dużo startować. Nie było z czego i tak to wszystko było szyte w stylu „ Zobaczymy tu i tu” więc nie ma dłuższego planu na bieganie w tym okresie.
W poniedziałek zrobiłem luźne roztruchtanie przed wtorkowym 3 Majowym starcie w Zajączkach. Po tym rozruchu trochę poćwiczyłem na siłowni, ale to nie było takie pełne skupienie na ćwiczeniach, jakie bym chciał (ograniczenie czasowe).
Wtorek to straszny start na 10 kilometrów w Zajączkach, więcej o tym biegu znajdziecie tutaj.
Znów mnie naszło, że nie ma co biegać więcej, czas odpocząć, ale zapisałem się wcześniej na bieg w Konstantynowie i postanowiłem tam jeszcze pobiec.
Środowy trening to tylko rozgrzewka i godzinny trening na piłkach lekarskich z Mauratończykiem. Mało biegania, ale włączyłem do tego jeszcze dojazd i powrót z siłowni rowerem i można uznać dzień za bardziej aktywny.
Czwartek to pierwszy trening pod okiem Rysia. Biegaliśmy ciekawy trening pobudzający w Parku Poniatowskiego. Polegał on na wbiegu, biegu i zbiegu z górki przy Al. Włókniarzy. 8 takich serii potrafią zmęczyć, ale pozytywnie i na umiarkowanym poziomie. Znów włączyłem rower w dojazd i powrót z parku.
W piątek zrobiłem ciekawy trening, którego nie praktykowałem nigdy przed zawodami. Zrobiłem zwykłą 20 minutową rozgrzewkę i wykonałem 4×400 metrów w tempie troszkę szybszym niż startowe. Odcinki biegałem po 1.18 na przerwie 200 metrów. Jak to mam ostatnio, nie było luzu. Co ciekawe, mam cały czas bardzo niskie tętno przy wolnym biegu. Niestety tym razem nie oznacza to formy, ponieważ przy wysokich prędkościach ono nie chce rosnąć do bardzo wysokich wartości.
Sobota to dzień wolny od biegania, ale spędzony aktywnie. Pojeździłem rowerem, byłem na basenie. Podchodziłem do Niedzielnego startu luźno, o czym świadczy kolacja 🙂
Bardzo się bałem, że dostanę bęcki w niedzielę od wszystkich Łódzkich wyjadaczy, ale coś we mnie się przestawiło i poszło nie najgorzej, można powiedzieć, że wyjątkowo dobrze jak na ostatnią zniżkę formy. Czas 16.26 nie jest dla mnie super wynikiem, ale przy aktualnej dyspozycji, mógł napawać optymizmem. Pozytywniej zacząłem spoglądać w przyszłość.
Dzień po tak udanym starcie, wybrałem się na … Drugi start :), odwiedziłem oddalone o 20 km od mojego domu rodzinnego Poddębice. Aby uczcić dzień zwycięstwa w biegu. Biegi dzieci, były bardzo licznie obsadzone. Bardzo podoba mi się, to, że nawet najmłodsi biegną za radiowozem, a każdy bieg zabezpieczała na końcu karetka. Fakt, trochę to wszystko trwało, ale widowisko jest ciekawe. Bieg główny, odbywał się z miejscowości oddalonej o równe 10 km od Poddębic.
Niestety, godzina 12 w pracujący poniedziałek nie przyciągnęła tłumów na start, pojawiły się 3 osoby i chyba 5 zawodników na wózkach. Postanowiłem biec równo z resztą i przyspieszyć na ostatnich 500 metrach co zaowocowało na mecie oszałamiającym wynikiem 55.05. Po tym biegu nie robiłem schłodzenia…
Wtorek, to kolejny trening z Rysio Team. Tym razem miejscem początku treningu była ulica Popioły, następnie udaliśmy się na pagórkowaty teren zwany Rudą Pabianicką. Tam do zrealizowania miałem kolejny ciekawy trening, który miał za zadanie przy niskiej intensywności jednak lekko podbudować moją siłę nóg. Do zrealizowania miałem 7 pętli po pagórkowatym terenie, każda o długości około 900 metrów. Końcówkę każdego okrążenia miałem kończyć lekkim finiszem. Średnie tempo z tego biegu to prawie 5.00 co nie jest takim wolnym bieganiem biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu.
Środa to lekkie rozbieganie 40 minutowe z kilkoma przebieżkami na koniec. Trening z racji możliwej ulewy zrealizowałem na siłowni i tu kolejna ciekawostka. 40 minutowy bieg przy tempie 5.00 wyszedł mi na średnim tętnie 116. Coś tu nie gra. Po prostu jak bym szybciej maszerował. Nadal nie czuję się w pełni sił.
Czwartek to już eksperyment na całego. Rysio zalecił trening 3x (2 km po 3.30, przerwa 3 minuty, 1 km po 3.20) przerwa między seriami to 5 minut. Biegałem w Parku Poniatowskiego, trening nie był komfortowy. Co dziwne lepiej mi się biegało krótszy 1 kilometrowy odcinek, niż męczące 2 kilometrowe pętle. Znów niskie tętno mnie martwiło. Trening udało się zrealizować, ale nie było dużego luzu. Piątek to dzień wolny od biegania, jedynie wieczorem udałem się na basen, aby tylko trochę pobyć w wodzie i się zregenerować.
Sobota to start w Warszawie, gdzie i tu niestety znów prędkości 3.30 były nie do przebicia na dłuższym dystansie. Niedziela to wspólny trening z Robertem Jasionem na siłowni, gdzie dawno tak nie dostałem w kość. Jutro pewnie nie będę mógł chodzić. Głównie skoncentrowaliśmy się na plecach i brzuchu i myślę, ze to może trochę mi pomóc w bieganiu.
Podsumowanie
Pod koniec biegu IT zacząłem sobie myśleć – co jest grane. Te prędkości nie były dla mnie rok temu żadnymi prędkościami, a tu nie mogę dogonić faceta co biegnie po 3.25… raczej dopiero z większej perspektywy czasu zobaczę, gdzie tkwił problem, ale jednak teraz już nie będę tego męczył. Po prostu, organizm wyraźnie daje znaki, że nie pobiegam teraz dobrze. Dlatego postanawiam odpuścić. Jeszcze nie wiem w jakiej formie będzie to odpoczynek – czy kompletnie bez biegania, czy zastępcze formy aktywności czy lekkie wolne bieganie co jakiś czas. Muszę odpocząć. Dam mu tyle czasu ile będzie potrzebował.
Spraw na głowie mam tyle, że przerwa od biegania może również pomóc nie tylko w bieganiu. Zapisany jestem jeszcze na bieg po Piotrkowskiej, gdzie nie upatruję celu. Możliwe, że pobiegnę, aby się pobawić. Zobaczymy kiedy powróci chęć i luz do biegania.