Przyspieszamy – AMWŁ
Krótka relacja z Akademickich Mistrzostw Województwa Łódzkiego. Dzisiaj studenci z Województwa Łódzkiego mogli walczyć o medale w różnych dyscyplinach lekkoatletycznych. Ja startowałem na 1500 m. Jak poszło – o tym w poniższym wpisie.
Planowałem jechać na te zawody od razu po pracy, ten bieg chodził mi po głowie przez cały dzień. W tych zawodach wymagany jest własny numer startowy, przypomniało mi się to dopiero w pracy, na szczęście otrzymałem taki numer w Dziale Ryzyka. Dziewczyny powiedziały, że przyniesie mi szczęście. Pod koniec pracy, gdy szykowałem sobie owsiankę, otrzymałem od Działu Księgowości miód, ten natomiast miał przynieść energię. Dostałem również od koleżanki kinderka, którego miałem zjeść w nagrodę po udanym starcie. Po takim wparciu nie miałem wyjścia, aby nie wypaść dobrze na tych zawodach.
Po dotarciu na miejsce i zapisaniu się, przebrałem się i ruszyłem na rozgrzewkę. Na truchtanie dołączyli się zawodnicy z innych uczelni w tym Wojtek, Kamil i kilku innych chłopaków. Bardzo szybko zleciało te 15 minut biegu. Na rozgrzewce dostrzegłem Szymona Kotylę, zawodnika, który reprezentuje bardzo dobry poziom biegowy w województwie i wiedziałem, że będzie dzisiaj szybkie bieganie. Ćwiczenia na rozgrzewce tym razem nie samotnie w spokoju tylko z słuchawkami w uszach, rozmawiałem przez telefon z Trenerką. Od treningów i przygotowania fizycznego jest trener, od motywacji i wsparcia mentalnego ostatnio pomaga mi Trenerka. Czułem się spokojny, nie stresowałem się za mocno. Wiedziałem, że jestem w formie. Trzeba było to tylko pokazać na bieżni. Założyłem kolce, pożegnałem się z Trenerką i wszedłem na bieżnię.
Na stadionie biegam bardzo mało, tam rozgrzewka trochę się różni od tych w biegach ulicznych. Jest dłuższa, robi się więcej ćwiczeń i bardziej się rozciąga. Nastąpiły 3-4 przebieżki i około 5-7 min odpoczywałem przed startem. Sędzia nas wyczytywał, sprawdził numery i prawidłowo ustawił do startu. Komenda „Na miejsca” podbiegamy do linii – „Gotów” – Robię wdech – „START!” i od tej chwili już jestem tylko ja i bieżnia.
Szybko rusza Szymon, mi udało się bezproblemowo zająć drugą pozycje. Czułem że biegniemy wolno (tempo poniżej 3.00 min/km inne odczucia i prędkości niż na ulicy). Szymon kontrolował czas po 300 i 400 metrach i nagle mocno przyspieszył. Próbowałem się zabrać, ale to szarpnięcie było za wczesne i zbyt mocne. Zostałem więc sam na drugiej pozycji, po około 700 m Szymon przestał jednak się oddalać. Linia mety coraz bliżej, jeszcze 2 okrążenia, oddech zaczął robić się bardzo szybki, mięśnie zaczynały powoli palić. Starałem się cały czas trzymać postawę i nie spinać się. Biegło z nami 2 zawodników z poza kategorii student, z klubu Orientus Łódź. Na około 500 m do mety doganiali mnie i wyprzedzili. Nie zwróciłem na nich uwagi, walczyłem o medal mistrzostw Województwa. Szymon kontrolował pierwsze miejsce, ja starałem się nie zwalniać. Gdy usłyszałem dzwonek informujący o ostatnim kółku, czułem ból wszędzie, ciało było już mocno spięte, płuca zaczynały palić. Nie miałem wtedy pojęcia na jaki wynik biegnę. Biegłem z całych sił. Na ostatniej prostej przyspieszyłem, nie słyszałem nikogo za sobą. Wpadłem na metę z nowym rekordem życiowym, jako drugi student!.
W biegach na ulicy mało kto pada od razu za linią mety na ziemię i próbuje złapać oddech. Na stadionie znów mało kto jest w stanie normalnie przejść do marszu i stać na nogach. Padłem na bieżnię, w żyłach czułem ogień, płuca paliły. Miałem strasznie szybki oddech, z którym nie mogłem nic zrobić – organizm spłaca dług, który zaciągnął na ostatnich kilkuset metrach finiszu. Wstałem, dopiero do mnie dociera, że jestem Akademickim Vice Mistrzem Województwa Łódzkiego na 1500 metrów.
Zmieniłem buty, potruchtałem trochę i nastąpiła ta ważna chwila – dekoracja. Dostałem dyplom i medal, ale ten medal smakuję wyjątkowo, jest srebrny. Jest taki tylko jeden. Pora odpocząć – ostatnie dni były strasznie aktywne. Zacząłem czuć zmęczenie.