Tydzień 29.06-05.07.2020 – Raz na wozie raz pod wozem
Przyznam się szczerze, że brakuje mi zawodów (lub chociaż parkrunów). Zmęczenie ciągłym treningiem bez możliwości sprawdzenia się w walce z innymi nie daje takiej satysfakcji. Za to ostatni tydzień był ponownie bogaty w różnorodne bieganie, które nie pozwalało się nudzić 😉
Poniedziałek
Wolne
Wtorek
Rozbieganie w całości z Rysiem.
Środa – Pierwsze 20 minut biegu z Rysiem w wózku + 5×200 + 400 Stadion w Butach (bez wózka)
Tym razem pomimo, że początek treningu nie wróżył dobrego biegania, to na stadionie było bardzo dobrze, 200-setki wszystkie <33 sekund, a na koniec 400 w 01:05,xx, pozwoliło uwierzyć w siebie. Dobry trening
Czwarte
Rano roztruchtanie z Rysiem około 20 minut i wieczorem ponownie z Rysiem około 40 minut biegania :).
Piątek
30 minut biegania z wiadomo kim, potem bez wózka 5 podbiegów i jedna 500-setka żwawo.
Sobota
Tutaj zaplanowałem start na 1 km – Poszło bardzo źle – Celem było złamanie 2:50, po 400 metrach w 1.09 i samopoczuciu fizycznym nastawiłem się, że wynik 2:55, dobiegłem w równe 3:00 z czego ostatnie 300 metrów to było doturlanie się, a nie walka o każdą sekundę. Bez tłumaczenia się, dobra lekcja, trzeba się do tego dystansu przygotować i czas uruchomić kolce.
Niedziela
Miałem dół po sobotnim teście (nawet z tego, że nie było 2 z przodu), pojechałem na Kabaty – zrobiłem 20 km w tym 10 km w 39:38 i trochę odreagowałem. Ciekawostką z tego treningu to gdy biegłem te 10 km na równe 40 minut, na 500 metrów przed końcem (fajna trasa dobrze oznaczona co 500 m tabliczkami) pewien staruszek na rowerze nie chciał, abym go wyprzedził, zaczął przyspieszać, więc ja też niewiele myśląc, przyspieszyłem. Zaczęliśmy się lekko napędzać, ale faktycznie nie mogłem tak wcześnie przechodzić na najwyższe obroty. Postanowiłem dać rywalowi „fory” i przez 200 metrów lekko zwolniłem (a on nie przyspieszał, tylko trzymał bezpieczny dystans). Na 150 metrów do mety przyspieszyłem bardzo gwałtownie, że zrównałem się z owym Panem i zanim on się zebrał na odpowiedź, to ja już go wyprzedziłem i dobiegłem do mety jako pierwszy (namiastka zawodów 😉 ). Później uprzejmie podziękowałem i ruszyłem na ostatnie kółko.
Sobotni test pokazał mi, że coraz trudniej jestem w stanie dać z siebie wszystko, wieloletnie bieganie/”klepanie” treningów wytrzymałościowych zakodowały mi nastawienie, że za chwile będzie jeszcze jeden odcinek. Teraz muszę to zmienić i dać z siebie wszystko w ciągu kilku minut. Jak widzicie, nie trenuje na razie pod żaden dystans, bawię się tym 1000 metrów. Chodzi mi po głowie jeden bieg, ale muszę się z tym tematem jeszcze obiegać :). Dobrego dnia!.
4 thoughts on “Tydzień 29.06-05.07.2020 – Raz na wozie raz pod wozem”
Ciekawy wpis, bardzo mi się podoba
Dziękuje! Miło takie komentarze czytać 🙂
Czyżby Maraton ?
Prawie 🙂 Chciałem pobiec 25 km przy Kamieńsku, jednak sobie odpuszczę, aby to pobiec musiałbym zrobić z 3 treningi 20 km + i jeszcze jakieś dłuższe ciągłe, a to mi szybkości nie da. Odpuszczam ten start i długie dystanse, ale maraton w przyszłości na pewno muszę pobiec 🙂