Walka z czasem – Podsumowanie 25-31.01.2016
Miał to być tydzień odpoczynkowy. Tydzień, który pozwolić miał złapać świeżość na start na 1500 m. w piątek. Udało się przetrwać ten tydzień i nie był to odpoczynek. Cały czas się uczę i wyciągam wnioski z moich poczynań – dlatego dzielę się nimi z Wami, abyście również nie popełniali takich błędów 🙂
Poniedziałek 25.01.2016 – Dochodzimy do siebie?
Obudziłem się o 5:30 i ruszyłem pobiegać. Poniedziałkowy trening z założenia był odpoczynkowy i taki również się udał – wykonałem 40 minut lekkiego truchtania (5,45) aby dojść do siebie po niedzielnym bardzo trudnym technicznie bieganiu na City Trailu. Po południu nawet udało mi się trochę poćwiczyć na piłce gimnastycznej, co zamierzam częściej włączać w swoje treningi.
Wtorek 26.01.2016 – 1 km w 30 minut 🙂
Budzik tym razem zadzwonił o 5:10. Ze względu na długość treningów mojej siły biegowej (50 minut sam bieg + 50 minut samych ćwiczeń pod górkę) i z powodu braku czasu po południu, chciałem rozbić to na dwie jednostki treningowe. Czyli rano podbiegać, a wieczorem zrobić tylko rozgrzewkę i same ćwiczenia techniczne.
Umówiłem się rano z Jagodą, na to, że ja pobiegnę w jego stronę, a on w moją. Wspólnie mieliśmy przebiec 1 kilometr, po czym każdy wróci do siebie. Wyszło jednak inaczej, zamiast swoich 8 kilometrów zrobiłem ponad 15, w tym prawie 7 z Maćkiem (34 minuty). Zagadaliśmy się bardzo, on mnie odprowadził, potem ja jego. Ostatecznie tak wyszło, że musiałem spieszyć się do domu, aby zdążyć do pracy. Ostatnie 2,5 km pokonałem w tempie 3,45.
Drugi dzień z rzędu wstawanie około 5:30 (chodząc spać około 23) przy obciążeniu treningowym + praca, szkoła i normalne zajęcia domowe – jednak dają o sobie znać i człowiek czuje się śpiący w pracy. Trudno się na czymś skoncentrować przez dłuższy czas. Nie piłem nigdy dużo kawy, ale w trakcie ostatnich dni była bardzo pomocna. Choć wiem, że nie jest to dobre rozwiązanie. Podejrzewam, że przystosowanie organizmu, poprzez wstawanie i bieganie rano, pozwoliło by przyzwyczaić się do tego. Jednakże minimum 7 h snu dla osoby trenującej musi być podstawą. Jagoda ma tu większe doświadczenie i może się więcej w tym temacie wypowiedzieć.
Wieczorem odpuściłem trening siły biegowej w terenie. Zrobiłem normalny trening na siłowni z wykorzystaniem sztangi oraz dodałem do tego trochę stabilizacji + oczywiście byłem na Wtorkowej wieczornej sesji jogi.
Środa 27.01.2016 – Mniej, a lepiej
Na Środowy trening tempowy umówiłem się z Maurycym, on miał w planach 20 km tempa, ja tylko 10. Prędkości obu nam pasowały i dołączyłem się do niego, gdy on mijał swój półmetek. Normalnie w planach miałbym 15 km w tempie 4,00-3.50, tym razem w celu łapania świeżości, do zrobienia było tylko 65% tego dystansu. Bardzo dobrze mi się biegło te 10 km, wspólnie z Maurycym pokonaliśmy je w tempie około 3,58, kończąc całość ostatnim kilometrem w 3,51. Ja czułem się bardzo dobrze, nogi nie były zbyt zmęczone, średni puls wyniósł 165 bpm. Po tym treningu zrobiłem 4 x 30 sekund szybszego biegu, aby trochę aparat ruchu zapracował – w zakresie planowanego piątkowego biegu na 1,5 km.
Wykonanie treningu w 2/3 normalnego zakresu daje często o wiele więcej dla organizmu, niż gdybym przebiegł całe 15 i zamęczał i tak obciążany na co dzień organizm.
Czwartek, Piątek 28-29.01.2016 – Mało czasu
Czwartek miałem wolne od biegania, za to był to dzień z bieganiem w tle. W sklepie dla biegaczy Trucht (www.trucht.com), odbyło się biegowe podsumowanie roku 2015, gdzie miałem przyjemność być jednym z 6 prelegentów. Opowiedziałem historię o moim największym osiągnięciu 2015 roku, czyli 3 miejscu i życiówce z Barcelony . Spotkanie trochę się przeciągnęło, co niestety znów skróciło mój sen :/
Po 6 godzinach snu (trener mnie zastrzeli), w piątek ponownie budzik obudził mnie przed godziną 6 rano. Zrobiłem delikatny pół godzinny rozruch. Rozruchy pomagają mi przed wieczornymi startami, a w ten dzień wieczorem czekał mnie start w Indoor Track Run, gdzie udało mi się nabiegać pierwsze miejsce i trochę przy tym się zmęczyć. Więcej w tym wpisie.
Urokami amatorskiego biegania to naginanie zasad, na które profesjonaliści raczej sobie nie pozwalają. Zamiast udać się spać, wybrałem się ze znajomymi na wieczorną imprezę. Z racji, że dużo rzeczy układam pod bieganie, nieczęsto udaje mi się wieczorem gdzieś wyjść. Można bawić się bez alkoholu i trzymać formę. Ważne, aby wszędzie zachować umiar. Pozdrowienia dla obecnych 🙂
Sobota, Niedziela 30-31.01.2016 – Jeszcze mniej czasu
Sobota to ponownie pobudka rano i nadrabianie zaległości z projektami na studia, potem pobyt na uczelni i powrót do domu na wieś – odwiedzić rodzinkę. Tam około godziny 20 udało mi się wyjść na 40 minutowe roztruchtanie przy wietrznych warunkach. Zabrałem ze sobą muzykę i był to strzał w dziesiątkę. Nie zwracałem na nic uwagi, chciałem biec szybko biegłem szybko, chciałem truchtać truchtałem i tak przez ponad 7 km.
Trochę snu i o godzinie 6.00 rano w Niedzielę ruszyłem na dłuższe wybieganie. W planach miałem 20 km. Rozplanowałem sobie trasę w taki sposób, aby po półmetku wejść na chwilę do domu i podładować akumulatory. Na samym bananie rano po 10 km już zaczynało mi się robić ciężko i czułem się coraz bardziej osłabiony.
Zamiennikiem żelu energetycznego w moim przypadku była 1 łyżka miodu popita około 100 ml wody + dwie garście rodzynek które popiłem drugą 100 ml ilością wody. Rodzynki zniwelowały uczucie lepkości w ustach, a popicie wszystkiego wodą dało efekt, że czułem się jak bym zjadł żel energetyczny. Gdy wybiegłem na drugą połowę dystansu, czułem się już lepiej, nawet końcówkę przyspieszyłem do tempa 4.20-4.00. Całość wyszła po 4.40.
Choć znam osoby, które biegają 25 km po 4.10 (treningowo) Pozdrowienia dla Mauratończyka 🙂
Podsumowanie
Częste wstawanie rano ma sens i ma wiele plusów. Tylko nie może to być wykonywane kosztem snu, tym bardziej, jeśli śpimy mało kilka nocy z rzędu. Do jednorazowych porannych wypadów gorąco zachęcam i również chętnie się dołączę z kimś na wspólny trening. Ten tydzień przez słaby sen nie był w pełni regeneracyjnym. Jednak jestem zadowolony z piątkowego startu, bo nie był on z pełnego wypoczynku. Czułem dużą moc po zluzowanym akcencie z środy – szkoda, że nie przekułem tego w dobry wynik. Celem na kolejny tydzień to spanie więcej oraz picie mniej kawy.
Tymczasem, lecę na kolejny trening. Trzymajcie się!