25.10.2021 – 31.10.2021 – Dochodzenie do siebie
Zawody w Łemkowynie wyłączyły mnie mnie na dobre kilka dni ze sportu. Ten tydzień był czasem dochodzenia do siebie, nie chciałem robić od razu po tym starcie roztrenowania, wolałem zrobić kilka treningów, aby nasmarować trochę aparat ruchu, zanim odstawie go na dłużej do garażu (roztrenowanie).
Poniedziałek 25.10.2021
O bieganiu nie ma mowy, może już nie było tragedii, ale poziom mojego organizmu nadal można było sklasyfikować jako zły.
Wtorek 26.10.2021
Choć już całościowo czułem się w miarę dobrze, to mięśnie czworogłowe nadal mnie dość mocno bolały, pomimo tego postanowiłem jednak je rozruszać. 30 minut wolnego, bardzo wolnego truchtu. Początek tragedia, potem już szło lepiej, ale nadal uda tak bolały, że o szybszym bieganiu nie było mowy.
Środa 27.10.2021
Wolne – nie bardzo był czas, aby wyjść, natomiast fizycznie czułem się już ok, jedynie czwórki gdzieś tam głęboko jeszcze pobolewały przy specyficznych ruchach, ale można już było nazwać to tym, że doszedłem do siebie.
Czwartek 28.10.2021
Popołudniu wyjazd do Gdyni – tam na miejscu jeszcze lekki trening z Rysiem, trochę za krótki, ale dobre i to. Nogi ok, choć na podbiegach z wózkiem czułem, że jeszcze w nogach siedzi sobotni bieg.
Piątek 29.10.2021
Tym razem sam – wyszedłem późno i trening ograniczył się do 30 minut biegania, ze względu nagodziny otwarcia Lidla. Też nie chciałem dokręcać na siłę kilometrów, jak rano czekał mnie i Rysia Parkrun.
Sobota 30.10.2021
Po 4 tygodniach przerwy Rysio wrócił do ścigania się na wózku. Tym razem biegaliśmy na trasie Parkrun Gdynia. Trasa fajna ze względu na to, że całość prowadzona bulwarem wzdłuż morza.
Chciałem pobiec mocniej, ale nie nastawiałem się na pierwsze miejsce, wiedziałem, że tutaj regularnie padają wyniki poniżej 18 minut. Ustawiliśmy się bardzo źle, bo blisko murku i z tyłu. Gdy wszyscy ruszyli, to my nie mogliśmy się przebić ani od strony murku (co chwile jakaś ławka, kosz itp.) ani od drugie (masa ludzi). Więc tak powoli przeciskaliśmy się przez kilkaset metrów, aż wyszliśmy na piątą pozycję. Biegło się dobrze, około drugiego kilometra wyszliśmy już na trzecie miejsce i patrząc po tempie pierwszej dwójki, dalej tylko pilnowaliśmy tempa na złamanie 19 minut.
Trasa fajna, choć 3 nawrotki, które są umowne (na wysokości rybek) trochę wybijają z rytmu. Na 100 metrów przed metą ostry podbieg i kolejne 2 zakręty i koniec. Nabiegaliśmy 18:55. Wynik ok, choć dużo pod nogą zapasu nie było.
Wieczorem dłuższa kąpiel w soli.
Niedziela 31.10.2021
Przesunięcie czasu dało mi + 1h do biegania o poranku i o g. 6:30 już byłem na parkingu przy cmentarzu w Wejherowie. Co ja robiłem o g. 6:30 rano na parkingu przy cmentarzu w Wejherowie? Z racji, że z Gdyni do Wejherowa jest raptem 30 minut, postanowiłem przebiec się trasą TriCityTrail Półmaraton (400 m up).
Trasa super, fajne leśne ścieżki, lekkie, krótkie górki i jeden bardzo mocny zbieg (ale krótki). Średnio wyszła całość po 5:00, gdzie 3 razy pomyliłem trasę i się wracałem. Ostatnie kilometry z górki i można było biec (po 4:30), jak to mi pozwoliło odetchnąć w końcu po tym Łemko, że na zbiegu się zbiega, nie idzie. W sumie z dobiegiem do auta wyszło 25 km.
Z mojej obserwacji wyników i trasy – aby tutaj przyjechać na top 3, trzeba biegać płaski 21 km w około 1:15 – co u mnie = 16:15 na 5 km i około 34 minut na 10 km, jak to nabiegam na wiosnę, to pomyślę o 1/2 TCT.
Po niedzielnym biegu czułem się super fizycznie – czy startuje już roztrenowanie? Nie, jeszcze jeden tydzień planuje pobiegać i w przyszły weekend chce na koniec sezonu coś jeszcze sprawdzić. Co dokładnie, o tym napiszę już w przyszłotygodniowym podsumowaniu.