28.03.2022 – 03.04.2022 – Hossa
Poniedziałek 28.03.2022
Wolne od biegania, tego dnia wstałem wcześniej i popracowałem więcej, a wieczorem nie próbowałem biegać, ponieważ szykuje się na przejście do porannego biegania od następnego dnia.
Wtorek 29.03.2022
Budzik g. 6:00, 2 wafle ryżowe, trochę wody, toaleta i lecę na trening. Pobiegałem do g. 7 rano, głównie Królikarnia, zwykłe rozbieganie. Powiem Wam, że bardzo mi brakowało porannych treningów. Fakt, potem około g. 14 miałem dość spory zjazd energetyczny w pracy, którego muszę wyeliminować, ale ogólnie super.
Środa 30.03.2022
Dzisiaj pobudka zdecydowanie lepiej, sprawniej też się już rano zebrałem. Ważne, aby mieć wszystko uszykowane, dzwoni budzik i musi iść automat. Tym razem w planach coś szybszego, więc udałem się na Pola Mokotowskie. 10xmój odcinek, który ma trochę ponad 500 metrów. Biegałem to w okolicach tempa 3:30 na przerwie 60 sekund. Zdecydowanie najlepszy trening od bardzo dawna. Na wielki plus zasługuje zachowanie brzucha, gdy rano się zrobi w toalecie to co ma się tam do zrobienia, potem bieganie to sama przyjemność. Plus energetycznie trening też super i końcowe odcinki biegane były szybciej. Powrót rowerem, aby wyrobić się w założonym czasie. Fajne uczucie, gdy kładłem się spać, rodzina już dawno spała, gdy wychodziłem na trening jeszcze spali i gdy wróciłem z treningu po g. 7 oni jeszcze spali :).
W pracy tym razem zdecydowanie lepiej oraz spora część dnia to też praca na stojąco, co mnie nie męczyło. Organizm chyba jest już zdrowy.
Czwartek 31.03.2022
Pobudka o g. 6:00 rano wychodzi mi coraz sprawniej, muszę jedynie skrócić czas od wstania do wyjścia, bo ledwo się wyrabiam w 15 minut. Fajne, luźne 1 h biegania, bez muzyki, bez słuchawek. Tylko ja i relatywnie puste chodniki. Też zdecydowałem się na nowe kierunki treningu, aby poznać nieobiegane okolice. Przyjemnie się biegało i też czuję, że organizm zachowuje się dobrze przy bieganiu, tzn. czuje się to, że bieganie nie jest wymuszone, tylko samo ciało biegnie. Trening super, jedynie było trochę zimno.
Piątek 01.04.2022
W związku z sobotnim startem, tym razem 30 minut biegania, pod koniec włączyłem kilka przebieżek. Cieszy mnie fakt, że choć pogoda za oknem nie napawała do wyjścia, to ja wstałem o g. 6 rano, popracowałem 30 minut i ruszyłem. Nadal biegało się dobrze, a 30 minut to na tyle krótko, że nie zdążyłem zmarznąć 🙂
Sobota 02.04.2022
Sobota – ponownie budzik g. 6 rano. Nie ma wymówek, że weekend. Jeżeli chce dłużej pospać, to muszę się położyć wcześniej, a nie wstawać później. Dzięki temu, że wstaje o tej samej porze, organizm się przyzwyczaja i nie robi to już problemu. Zobowiązałem się, że w Kwietniu będę wspierał pracą znajomą firmę, więc ten sporo czasu wieczorami i tak jak np. w Sobotę rano przeznaczam na ten cel. Później wspólny czas z rodziną i o 11:30 wyruszyłem do Kabat na 1 bieg Leśnej Triady Biegowej.
Są to 3 biegi w Warszawskich Lasach. Pierwszy na wiosnę (Kabaty), drugi Latem (Las Sobieskiego) i Trzeci Jesienią (Las Bielański). Pogoda jaka była w Sobotę, możecie zobaczyć na zdjęciach. Postanowiłem wziąć kolce i wkręcić długie wkręty. Sprawnie odebrałem pakiet i ruszyłem na rozgrzewkę, nie miałem za dużo czasu, więc od razu pobiegłem w kolcach. Start podzielony był na 4 tury, ja wybrałem ostatnią. Organizatorzy nie wiedzieli/nie chcieli powiedzieć, jaki jest najszybszy czas z poprzednich 3 tur, więc nie pozostało mi nic innego, jak jedynie pobiec tyle, na ile dam radę. Niestety w mojej turze biegło bardzo mało osób (na oko 20-30) i od samego początku biegłem sam. Nie dawało to dodatkowej mobilizacji w postaci rywalizacji bark w bark, ale z drugiej strony, mogłem spokojniej rozdysponować siły i samemu kontrolować na samopoczucie tempo biegu. Nie włączałem GPS-a, miałem tylko stoper, więc też nie wiedziałem jakim tempem biegnę. Wszystko było na samopoczucie. Myślałem, że śnieg będzie kopny, ale większość trasy była dość dobrze ubita, więc kolce sprawdzały się idealnie. Trochę przez nierówności energia uciekała na utrzymanie równowagi, ale przyczepność byłą można przyznać prawie idealna. Stuptuty, które założyłem w obawie przed wpadającym śniegiem do butów nie były konieczne, ale też nie przeszkadzały. Biegło mi się bardzo dobrze, czułem, że mam zapas, który pod koniec biegu idealnie się zbilansował z tym, że nie zwalniałem, a mogłem delikatnie przyspieszyć. Wiedziałem, że dystans jest dłuższy niż 5 km, ale nie wiedziałem o ile, więc też nie nastawiałem się na konkretny wynik. W dobrym samopoczuciu wbiegłem na metę. Gdzie od razu dowiedziałem się, że byłem najszybszy ze wszystkich osób w poprzednich seriach.
Organizacyjnie naprawdę jestem pod wrażeniem. Wszędzie było pełno wolontariuszy, trasa też była oznaczona super + w wielu miejscach stali wolontariusze, którzy dodatkowo upewniali mnie gdzie biec mam biec. W jednym miejscu nawet stał Bałwan w kamizelce, który pomagał wskazywać trasę :). Zarówno pakiet, nagrody i ilość atrakcji była bardzo duża, a udział w biegu był darmowy. Dodatkowo organizatorzy przed dekoracją dzwonili do wygranych, aby poinformować, ze się znalazło w gronie osób nagradzanych. Często na biegach musiałem chodzić za organizatorami, aby otrzymać takie informacje. W skrócie polecam :).
Niedziela 03.04.2022
Udało się wygospodarować troszkę więcej wolnego czasu – ruszyłem z kolcami w rękach na Agrykolę. Nie miałem planu na trening, po prostu chciałem trochę pobawić się na większych prędkościach. Gdy dobiegłem na Agrykolę okazało się, że 3/4 bieżni jest przykryta mokrym śniegiem, więc jedno kółko w butach wystarczyło, żebym miał całe mokre skarpetki.
Zmieniłem buty na kolce i na jedynym prostym odcinku relatywnie bez śniegu zacząłem robić odcinki 100 metrowe. Pierwszy wyszedł ledwo poniżej 19 sekund. Faktycznie organizm nie biegał bardzo dawno tak szybko, dopiero z odcinka na odcinek zacząłem schodzić do poziomu 16-17 sekund. Nie chodziło o bieganie na maksymalnych prędkościach, ale aby trochę szybciej poruszać nogami. Po 5 odcinkach, zrobiłem 400 metrów szybciej (1:13), ponownie 5 setek i znów 400 w 1:11. Nogi rozruszane, wszystko mokre, można wracać do domu. Trening jak najbardziej ok 🙂 .
Podsumowanie
Powoli odbijam się od trendu spadkowego i zaczyna się to układać. Chyba znalazłem balans, pomiędzy pracą, treningiem i regeneracją. Co ważne, dzięki temu, że rano wstaję na treningi, to po południu, wieczorem, nie mam już takiego uczucia, że jeszcze czeka mnie trening, a nie mam energii. Dodatkowo treningi i sobotni start przebiegały bardzo sprawnie pod względem sprawności brzucha. Nie do końca namierzyłem przyczynę tych problemów w ostatnim czasie (trochę może to, że często kładłem się spać najedzony), ale zmiana trybu jedzenia + włączenie kleików z siemia lnianego skutecznie mi pomogły. Jeszcze jedno zdanie odnośnie regeneracji. Wcześniej jadłem i kładłem się spać – co powodowało, że część nocy szło na trawienie i organizm nie mógł w pełni się wyciszyć, teraz jadam kolację około g. 20 i gdy zasypiam o g. 23 to organizm w pełni może skupić się na regeneracji. (Też nie jest taki pobudzony treningiem przed snem).
Na razie nie mam startowych planów w ciągu najbliższego miesiąca, więc skupię się na solidniejszym treningu + testowaniu formy na Parkrunach.
Foto profilowe: Facebook Aktywna Warszawa