Czas na zmiany – Podsumowanie 18-24.04.2016
Barcelona – nic o niej nie pisałem, ponieważ dopiero 2 tygodnie temu dostałem potwierdzenie, że mam tam się udać w celach służbowych. Trochę na pewno namieszała w moich planach treningowych, ale podstawą nieudanego startu w Wawie nie była tylko ona, ale całokształt przygotowań, podczas których robiłem pod kątem biegania tyle ile mogłem, jednak coś jeszcze nie zagrało.
Poniedziałek 18.04.2016 – Nic nowego
Poniedziałkowy klasyczny trening roztruchtaniowy niczym się nie wyróżniał od pozostałych dni po startowych. Około 40 minut lekkiego biegu bez celu to jedyna aktywność sportowa tego dnia. Ten bieg miał na celu jedynie lekkie rozruszanie mięśni i odpoczynek po niedzielnych zawodach. Tempo biegu około 5.05.
Wtorek 19.04.2016 – Praca 1700 km dalej
Niestety, dojazdy, lot, dojazd na miejsce i cała otoczka powiązana z podróżą do Barcelony pokrzyżowała mi trochę plany treningowe w pierwszym dniu pobytu. Musiałem zrezygnować z treningu siłowego na siłowni i zrobiłem tylko 45 minut biegowego wieczornego zwiedzania Barcelony. Tempo nie było za wolne hmm Barcelona nie pozwala wolno biegać 🙂 około 4.45 min/km.
Środa 20.04.2016 – Po górkę
Z racji, że pracę rozpoczynałem o 9, a hotel miałem blisko biura, mogłem sobie pospać do 7 i spokojnie, bez pośpiechu pójść na poranny rozruch. Pół godziny lekkiej wyprawy w stronę gór i z powrotem, pozytywnie mnie nastawiły na cały dzień.
Wieczorem, planowo chciałem wykonać trening rozpisany w dzienniczku. Czyli 8 km narastająco + 4×500 metrów. Zaplanowałem sobie, że warunki do dłuższego biegu bez zatrzymywania się na światłach będę miał tylko wzdłuż wybrzeża. Dodatkowo wziąłem pod uwagę fakt, żeby skończyć trening blisko stadionu, aby wykonać odcinki na równej odmierzonej odległości. Niestety, patrząc na mapy, wszystko ładnie wyglądało, ale w rzeczywistości napotkałem trochę komplikacji.
Po pierwsze, zaczęło delikatnie kropić, trochę zaczęło robić się ślisko, ale nie było to większym utrudnieniem. Obrałem kierunek nad morze i skierowałem się potem już zwiększając tempo co kilometr w stronę stadionu (dwóch stadionów niedaleko siebie).
Wszystko fajnie wyglądało w teorii, z wybrzeża na stadion w linii prostej jest około 800 metrów. W praktyce było to prawie 5 kilometrów – dlaczego? Ponieważ na mapce nie zauważyłem, że owy stadion, jest na górze Montjuic, obok stadionu olimpijskiego, wszystko na wysokości około 100 m. n. p. m. :/.
Biegłem z telefonem, który miał mnie poprowadzić do hotelu w razie czego, gdybym zabłądził. Uruchomiłem nawigację na stadion i jednak chciałem walczyć. Niestety, strome podbiegi skutecznie mnie zatrzymywały, doszedłem do tempa około 4.00 i potem już rosło tylko tętno. Po około 5 kilometrach takiego biegu z przerwami na oddech i spoglądanie na trasę, chciałem dotrzeć na stadion, gdzie planowałem przebudować trening. Dodam, że wszystko robiłem około godziny 22, gdzie raczej byłem nastawiony na skakanie przez płot na stadion.
Po wdrapaniu się na szczyt i minięciu stadionu olimpijskiego udało mi się zastać schodzących z boiska zawodników piłkarskich i ich trenera. Dopytałem się, kiedy zamykają i niestety poprosili mnie o opuszczenie terenu w ciągu 10 minut. Zrobiłem jedno kółko i obrałem kierunek na drugi stadion z myślą, że tam może uda mi się spokojniej pobiegać, godzina już była około 22.30. Tamten stadion był tak dobrze zabezpieczony (wysoka siatka oraz ostro zakończona brama), że nie próbowałem skakać. Skapitulowałem i udałem się do hotelu .Ostatnie 2 kilometry w drodze powrotnej zrobiłem odpowiedni w 3.56 i 3.46. Trening uważam za nieudany, nie mogłem się tam zmęczyć, mimo zrobienia prawie 15 kilometrów.
Czwartek 21.04.2016 – To jest siłownia
Rano z racji, że dzień wcześniej poszedłem późno spać, nie zrobiłem rozruchu. Postanowiłem jednak odpocząć po takim wieczornym bieganiu po mieście.
Ogólnie, to w tym miejscu dostanę opieprz od trenera i pewnie to obwini, że nie poszło tak jak należy w Warszawie, ale chciałem nadrobić stracony czas więc (Wtorek i
Środa) i połączyłem wybrane części z tych treningów i skoncentrowałem je w Czwartek. W tym celu udałem się na siłownię (więcej o akcji z siłowni napisze w oddzielnym wpisie dotyczącym Barcelony). Po 15 minutach rozgrzewki na bieżni elektrycznej, zrobiłem trochę ćwiczeń i wykonałem trening 3 x 1 km w tempie 3.17 na przerwie 3 minut truchtu.
Tętno z pierwszego odcinka (162) pokazywało, że nie ruszyło to mnie zbyt bardzo, drugi na tętnie 167, ostatni 170 – przy moim maksymalnym tętnie 200 to wyglądało dość skromnie. Po tym zrobiłem 5 minut roztruchtania i poszedłem do części siłowej, czyli 3 serie po 4 ćwiczenia (przysiady, wznosy, wykroki i podskoki) po 20 powtórzeń z 20 kilogramową sztangą. Na koniec zrobiłem 4x 30 sekund w tempie 20 km/h.
Chciałem jeszcze poćwiczyć po wszystkim, ale niestety znów czasowo było późno i jednak odpuściłem.
Piątek/Sobota/Niedziela 22-24.04.2016r. Próba odpoczynku
W piątek z rana ponownie wyszedłem na delikatny rozruch, choć tu już biegało mi się dość ciężko. Nie był też on za długi, tylko 25 minut do Sagrady Familii i z powrotem.
Następnie w pracy byłem od 9 do 20 i wieczorem trochę pozwiedzałem.
Sobota to poranne ostatnie chwile zwiedzania i powrót. W Warszawie byłem po 19, odebrałem pakiet na bieg, coś zjadłem i wróciłem do domu. Spać poszedłem po 23, a już o 5.30 zadzwonił budzik, informujący mnie, że czas wstawać.
Niedziela poszła słabo, ale o tym pisałem w tym wpisie.
Podsumowanie:
Tak jak wspominałem w relacji z biegu Oshee 10 km. Coś nie zagrało z formą i niestety, prędkości przelotowe 3.20 nie są dla mnie aktualnie czymś lekkim. Trochę namieszałem w ostatnim tygodniu nie tylko z treningami, ale i jedzenie i regeneracja też nie były takie jak powinny być w kluczowym okresie przed startem.
Bardzo martwi mnie to niskie tętno na mocniejszych odcinkach, które pokazuje, że jest rezerwa, albo jest przetrenowanie…
Co teraz?
Teraz zrobię to co powinienem miesiąc temu, czyli 2 tygodnie lekkiego roztrenowania, ale w zupełnie innej formie. Rok temu taką przerwę wymusiła kontuzja, teraz ja świadomie to zrobię.
Rok temu również ten okres wychodzenia z kontuzji poświęciłem na ćwiczenia zastępcze na siłowni oraz ogólnorozwojowe i tak chcę zrobić teraz, aby wrócić silniejszym.
W nadchodzącym tygodniu zrobię tylko 1 trening biegowy, resztę dni chcę tylko ćwiczyć. Natomiast w drugim tygodniu zobaczę jak się będę czuł.
Na pewno pojawię się gdzieś na zawodach majowych, aby sprawdzić na czym aktualnie stoję. Chodzi mi po głowie jeszcze poważniejszy start na ulicy Piotrkowskiej, choć to jeszcze stoi pod znakiem zapytania.
Ostatnią informacją jaką chcę Wam przekazać, to prawdopodobnie kończę współpracę z Trenerem, nie ze względu na to, że coś poszło nie tak, ponieważ to nie jego wina. Drugą przyczyną jest to, że on tak naprawdę rozpisywał mi trening z czystej sympatii, nie czerpiąc z tego żadnych profitów, oprócz satysfakcji z wspólnych sukcesów. Wiem, że to nie jest łatwa praca i nie chcę go ponownie prosić o dalsze plany, ponieważ wiem, ile ma na głowie.
Chciałbym Ci Sylwek tu serdecznie podziękować za te prawie 3 lata współpracy, gdzie poprawiłem się z poziomu 35.30 na dychę na czas 33.09 i 15.59 na 5 km. Podziwiam Cię szczególnie za to jakim jesteś człowiekiem i życzę sukcesów w życiu zawodowym i prywatnym, bo zasługujesz na to jak nikt inny.
PS. Gratuluję drugiej córy 🙂
Czy koniec współpracy z trenerem jest końcem mojego trenowania na tym poziomie? O tym również napiszę już niedługo w oddzielnym wpisie, gdyż mam kilka teorii na ten temat i jestem ciekaw, jak Wy na to się zapatrujecie.
W skrócie: 1-2 tygodnie luzu, jakiś start kontrolny i dalej zobaczymy. Do usłyszenia już niedługo :).