Sprawdzan – AMP
Dzisiaj odbędzie się wielki test- 1500 m, ścigam się z najlepszymi. Czy te 2 treningi, które ostatnio wykonałem pod stadion, pozwolą wrócić z nowym rekordem życiowym? Zapraszam:
Po porannym rozruchu czułem się bardzo dobrze, te kilkanaście minut naprawdę dużo dały. W pracy starałem się nie myśleć o biegu, dużo jadłem (pozdrowienia dla szefa, który pozwolił wcześniej wyjść na zawody). Dzień wcześniej odebrałem pakiet startowy, więc wystarczyło tylko stawić się na stadionie AZS-u na około 1 h przed biegiem. Wyścigi były w seriach, startowałem w szóstej- każda seria trwa 8-10 minut. Gdy ruszyła pierwsza, ja rozpoczynałem rozgrzewkę.
.
Rozgrzewka odbyła się w towarzystwie znajomych z innych uczelni. Dużo osób robi tak jak ja, biega dzisiaj 1500 m i biegnie jutro Bieg po Piotrkowskiej. Większość dziś będzie się oszczędzać. Ja nie miałem takiego zamiaru. Po rozgrzewce na krótką chwilę odizolowałem się od wszystkich i starałem się wyciszyć. Czułem się dziwnie do ostatnich chwil przed tym biegiem. Nie było dużego stresu, ale również nie byłem spokojny ani zbyt wyluzowany. Gdy startowała piąta seria ubrałem kolce, usłyszałem ostatnie słowa motywacji i ruszyłem na główną bieżnie. Zrobiłem kilka przebieżek, czułem się rewelacyjnie.
Rozmawiałem z Wojtkiem, że on nie ma zamiaru dzisiaj biec na serio, wyszedł z propozycją, że poprowadzi mi pierwsze 400 metrów, jako Peacemarker. Pomyślałem dlaczego by nie, fajnie z jego strony, poprosiłem by pierwsze koło było w okolicach 66-68 s. Powiedział, że się postara.
Przed samym startem schodząc z bieżni, nie zauważyłem delikatnego wgłębienia i bardzo niefortunnie postawiłem prawą stopę, skręcając ją. Nie było to skręcenie kostki, ale mocne zwichnięcie. Odczuwałem duży ból, stawiając pierwszy krok nie mogłem stanąć na tej nodze. Naszły mnie czarne myśli, że tyle przygotowań pójdzie na marne przez jeden błąd. Próbowałem ponownie stanąć na tej nodze. Każdy krok bardzo bolał, choć ból powoli i delikatnie ustępował.
Wchodząc na bieżnie, ostatnie chwile do startu postanowiłem zrobić jeszcze jedną przebieżkę, 50 metrów. Bolało, ale dało się biec. Sędzia gwizdkiem oznajmił, że czas na zbiórkę mojej serii. Chłopaki rozmawiali o czasach, słyszałem jak jeden mówił, że prawie nikt nie biega lepiej niż ma wpisane na listach startowych. Pytali mnie na ile chce pobiec, odpowiedziałem, że na 4.15 jak się uda może szybciej. Usłyszałęm komentarz, że będę biegł sam, ja tym się nie przejąłem. Wyczytali swoje nazwisko, ustawiłem się, chwila skupienia i nastąpił wystrzał:
Brak obiegania na stadionie już na samym początku wyścigu dał o sobie znać. Po wystrzale trzeba od razu walczyć o miejsce, odpowiednie ustawienie się na pierwszych metrach to podstawa. Łokcie, ramiona poszły w ruch, Zostałem zamknięty na końcu stawki. Bieg nie dość, że wolno ruszył to jeszcze musiałem jakoś się wydostać z tego tłumu. Pierwszy zakręt, wybiegłem na zewnętrzną i po 3 torze minąłem cały peleton, na przeciwległej prostej biegłem już na drugiej pozycji, za Wojtkiem. Czułem, że było to dobre tempo. Wojtek je kontrolował, nie musiałem o tym myśleć, po 450 metrach minąłem go. Spisał się świetnie. Nagle zostałem sam, wiatr wiał prosto w twarz. Nie miałem się za kim schować, sam musiałem dyktować tempo i brać na siebie podmuchy wiatru, wbiegłem na drugie okrążenie. Cały czas słyszałem doping ludzi, byłem na prowadzeniu, więc żywiołowo dostawałem oklaski i słowa wsparcia. Po łuku przestało wiać nagle usłyszałem super muzykę: Two Steps From Hell – Protectors of the Earth
Dudało mi sporo energii, 700 metrów było już za mną, jeszcze 2 kółka. Na prostej pod wiatr, zobaczyłem Wojtka, krzyczał, że mam dużą przewagę i że walczę tylko z samym sobą i z czasem. Znów słyszę tą piosenkę, czułem się jak w jakimś transie, cały czas słyszę doping nieznajomych mi ludzi, koledzy z innych serii również żywiołowo dopingują. Ostatnie koło, sędzia uderzał w dzwonek. Ból był jest bardzo silny, zmęczenie też dawało o sobie znać. Ostatnie okrążenie mocno się usztywniłem i czułem jak mam coraz słabsze nogi. Na ostatnim łuku słyszałem kogoś za plecami. Na finiszowej prostej nagle wyskoczyła jakaś osoba zza mnie i mnie wyprzedziła, dosłownie na ostatnich metrach, a ja nie umiałem nawet się zebrać na odpowiedź. Czas na mecie 4.17, nie jest super, ale patrząc na taki wolny start, samotny bieg pod wiatr i wyprzedzanie po 3 torze to jestem zadowolony. Kolejny raz udało się przesunąć barierę i osiągnąć nowy rekord życiowy.
Podziękowanie dla Wojtka za prowadzenie pierwszego okrążenia oraz ludziom i kolegom, którzy kibicowali. Trenerom dziękuję za wsparcie i wiarę. Naprawdę wiara innych w Twoje możliwości pozwala uwierzyć Tobie, że jesteś w stanie to zrobić.
Ból w płucach utrzymywał się do samego wieczora. Po biegu wraz z kolegą Robertem udaliśmy się na posiłek na stadionie. Jutro bieg ulicą Piotrkowska, czyli wielka niewiadoma. Zapraszam do śledzenia.
One thought on “Sprawdzan – AMP”