16.05.2022 – 22.05.2022 – Rekonwalescencja
Poniedziałek 16.05.2022
Ryś chory, noc słaba – po południu 6 km z Łucją w wózku, raczej przerywany bieg głównie przez wizyty w sklepach. Ja się czuje lepiej, choć energii za dużo nie było.
Wtorek 17.05.2022
Powtórka z wczoraj czyli ponownie trening z wózkiem i Łucją, tym razem więcej biegowa trasa, odwiedziny klasycznych punktów naszej trasy z Rysiem, czyli dzika i kaczek. Po odstawieniu pasażera do domu dokręciłem jeszcze sam 2 km.
Środa 18.05.2022
Trening z rana – chciałem trochę przewietrzyć nogi oraz płuca i zobaczyć w jakim stanie jestem po chorobie. Zaplanowałem 3 kółka wokół ogródków działkowych czyli 5 km. Z czego pierwsze kółko w komforcie, drugie mocno i ostatnie w komforcie z mocną końcówką wszystko biegane na raz bez przerwy.
Pierwsze okrążeni wyszło w 6.36 czyli tempo w okolicach 4:00 i nie było najgorzej, ruszyłem drugie mocniej. Biegłem szybko choć organizm dawał znaki, że nie jest to dla niego dobre tempo. Nie czułem mocy, widać nawet było po mojej postawie, że siłuje się z tym tempem. Dobiegłem w 5:56 (czyli coś w okolicach 3:35 średnio ) i miałem dosyć, a tu trzeba jeszcze jedno okrążenie. Komfortu tu nie było, w połowie trasy miałem stratę ponad 10 sekund do tempa 4:00 (z pierwszego okrążenia). Zostało około 700 metrów do mety i ruszyłem ponownie szybciej. O dziwo tu już biegło mi się lepiej i na ostatniej długiej prostej nadrobiłem stratę + jeszcze dołożyłem na wynik 6:31 (okolice 3:55 średnio). Trening pokazał mi, że trzeba zrobić krok wstecz i ponownie obiegać się na średnio szybkich prędkościach (czyli nie startowych, ale trochę wolniej), aby trochę złapać stabilności ciała.
Czwartek 19.05.2022
Poranne rozbieganie – tydzień chorobowy mnie wyciął z rutyny wstawania o g. 6:00, powoli wracam na stare tory. Luźne 7 km po Królikarni.
Piątek 20.05.2022
Ponownie g. 6 pobudka, choć się nie chce, ubieram się i ruszam – z kilometra na kilometr biegło się mi coraz lepiej i finalnie wyszło prawie 11 km dobrego rozbiegania.
Sobota 21.05.2022
Byłem chory ja, był chory Rysio, czas na Łucję. Noc grubo poniżej 6 h snu, teraz o g. 10 rano piszę ten fragment i prawie zasypiam na siedząco. Bardzo wieje na zewnątrz i zmieniam plany z szybkiego tempa na trening siły biegowej. Mentalnie jestem za słaby dzisiaj, aby walczyć i z tempem i z wiatrem.
Aktualizacja – po 20 minutach drzemki, jestem jak nowo-narodzony (co jest ciekawym konceptem wymiana 2 h snu na 20 minut drzemki. Pewnie w długiej perspektywie to nie działa, ale jak mam się męczyć cały dzień to warto te 20 minut zorganizować i się zdrzemnąć.
Koło g. 17 ruszam na trening – faktycznie mocno wieje – zaplanowałem kilka km rozbiegania + 10xdłuższe podbiegi w Tomaszowie obok Ceramiki. Jest to łagodny podbieg o równym nachyleniu mniej więcej 3-4%. Pierwszy podbieg wyszedł w 64 sekundy i był bardzo oporny. Nie szło nic, nie chciało się nic. Czyli chwile, kiedy myśli się, że to wszystko nie ma sensu. Z podbiegu na podbieg szło coraz lepiej, zacząłem schodzić poniżej 60 sekund, potem bliżej 55 sekund. Około 6 podbiegu zaczęło bardzo padać. Jak smagał mną silny wiatr i deszcz zacinał po twarzy to humor mi się poprawiał. Taki paradoks im trudniej, tym lepiej. Ostatni odcinek już świadomie pobiegłem mocno i wyszedł w 48 sekund. Nawet nie chodzi o tempo biegu, tylko o progres z odcinka na odcinek od 64 s do 48 s to jest 14 sekund, co świadczy, że dużo miałem w sobie zapasu. Dla siebie notatka – biegane od kosza na dole do drugiej linii garaży (łączenie asfaltów).
Plan na niedziele to koniec obijania się, trzeba zrobić sobie krzywdę już na poważnie prędkościami startowymi pod 5 km. Choć jak będę widział, że nadal tak będzie mocno wiało, to przeniosę odcinkowy trening na Wtorek, a tego dnia zrobię dłuższe mocniejsze tempo.
Niedziela 22.05.2022
Powiem Wam, że pisanie wpisów z dnia na dzień daje ten efekt, że nie wiem co będzie kolejnego dnia. I tak choć plany na niedziele były ambitne, to nikt pewnie nie zakładał, że skończę trening po 12 minutach z czego połowę tego czasu w marszu. Strasznie mocno bolała mnie głowa, tak, że nie dało się biec, maszerować jeszcze się dało, ale o bieganiu nie było mowy. Czasem tak jest, obstawiam, że posiłek, który jadłem na około 4 h przed treningiem mi zaszkodził, ponieważ jadłem go bardzo, ale to bardzo w pośpiechu. Przekładam próbę mocniejszego treningu na Poniedziałek rano.
Podsumowanie
Tydzień w gatunku odcieni szarości. Cieszy fakt, że wraca systematyczność w bieganiu. Wykształciły mi się plany biegowe w zasadzie już do Sierpnia. I aby móc je skonsumować ze smakiem, muszę wrócić do solidniejszego biegania, systematyczność to klucz. Do usłyszenia za tydzień.