I Bieg Flagi Rawa Mazowiecka – Relacja
Nadszedł sezon startowy. Po solidnej pracy wykonanej na wiosnę i zrobieniu życiówki, przyszedł czas na szybkie ściganie. Uwielbiam takie dni jak dzisiaj, jedziesz na zawody nie znając trasy, nie wiesz z kim będziesz się ścigał, nie wiesz o co. Zapraszam do lektury:
Treningi w tygodniu były naprawdę regeneracyjne, same rozbiegania, nic szybkiego, nic ciężkiego. W weekend majowy tradycyjnie chciałem wystartować w jakimś biegu. Tym razem padło na I bieg Flagi w Rawie Mazowieckiej. Wyjazd wcześnie, zabrałem kolegę z uczelni Roberta na ten start, aby się sprawdził, po drodze podwiozłem również Olka Lisowskiego na zawody do Skierniewic (był tam bieg przełajowy z przeszkodami).
Zawody w Rawie odbywały się na 3 dystansach, wcześniej przed nami biegano na 800 i 1500 m. O 13 wystartował bieg główny na 5000 m. Trasa wiodła najpierw małą pętlą po lesie, następnie duże okrążanie wokół zalewu Tatar (zdjęcie powyżej). Jechałem na ten bieg z myślą o walce o czołowe lokaty. Już na rozgrzewce zobaczyłem mocną ekipę gospodarzy z kolegą Michałem Mikołajewiczem na czele. Już wtedy wiedziałem, że nie będzie to wolny bieg. Na chwilę przed startem dostrzegłem innego zawodnika, który rozgrzewał się na uboczu, widać było po ruchach i kroku biegowym, że ten zawodnik też potrafi szybko biegać. Punktualnie o 13 prezydent Rawy dał sygnał do startu i ruszyliśmy.
Pierwsza mała pętla w lesie, nikt się nie fatyguje do prowadzenia, biegniemy wolno, zbyt wolno. Trochę po lesie, trochę po piasku, po około jednym kilometrze, który był w okolicach 3.55 podjąłem decyzję o mocnym ruszeniu do przodu. Bardzo szybko zwiększyłem tempo do około 3.10-3.15 i delikatnie oddalałem się od pozostałych biegaczy. To był błąd, by przyśpieszyć w tak wczesnej fazie, ponieważ na drugim kilometrze w samotnym biegu pod wiatr, kroki zawodników z tyłu zaczęły się przybliżać, aby na półmetku uformować ponownie grupę. Biegło nas czworo: Ja, Michał i jego kolega oraz zawodnik z rozgrzewki. Za nami duża przerwa, pucharami nagradzane były tylko 3 miejsca, wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że ktoś wróci z pustymi rękoma. Biegło mi się dość dobrze, chociaż dużego zapasu nie miałem, wiedziałem, że na finiszu z młodymi zawodnikami nie mam szans. Postanowiłem znów ruszyć do przodu, niestety tym razem wszyscy już trzymali się blisko.
Dobiegliśmy do końca zalewu, mostek około 1200 m do mety, a zawodnik z rozgrzewki zaczął przyspieszać. Był to kluczowy moment w biegu, podjąłem szybką decyzję, zabieram się z nim i wtedy naprawdę rozpoczęło się ściganie. Zacisnąłem zęby i myślałem o osobach, które mnie w tej chwili wspierają i gaz do dechy – wyrównałem się z nieznajomym i przyspieszyliśmy. Dwóch chłopaków pozostało delikatnie z tyłu. Podczas gdy ja biegłem już prawie na maksymalnych obrotach, zauważyłem, że nieznajomy kontroluje bieg. Wybiegliśmy na ostatnią prostą, 300 m do mety, z jego strony nastąpiło potężne przyspieszenie (później okazało się, że jest to zawodnik z przeszłością stadionową). Ja walczyłem o utrzymanie drugiego miejsca. Ostatni kilometr według mojego zegarka w 3.07 czyli naprawdę mocno jak na mnie.
Udaje się, jestem zmęczony, ale szczęśliwy, ponieważ osiągnąłem zamierzony cel. Nieznajomym z rozgrzewki okazał się Piotrek Tomczyk, którego tu pozdrawiam. Kolega Robert pobiegł bardzo dobrze, zajął 5 miejsce na około 60 startujących. Po biegu nastąpiło krótkie roztruchtanie i dekoracja. Następnie powrót po Olka (14 miejsce w swoim biegu na ponad 100 osób) i zasłużony odpoczynek.
Dziękuje za wsparcie Trenerce, za wsparcie dzień przed, w dniu zawodów i szalony pomysł na telefon przed startem, naprawdę Twoje słowa wsparcia mi pomagają :).
Jutro czeka mnie kolejny dzień z biegiem w roli głównej. (jak znajdę zdjęcia z dekoracji do dodam)