27.07.2015-02.08.2015 – Treningi i góry
Po starcie w Biegu Powstania Warszawskiego kolejny tydzień był powrotem do pracy nad objętością czyli będę biegał więcej kilometrów i delikatnym zejściem z prędkości, aby nie łapać szczytu formy tak wcześnie przed docelowymi startami, które czekają mnie we wrześniu. Dodatkowo udało się zrobić kilka jednostek treningowych w Polskich górach, dzięki którym choć trochę mogłem poczuć się jak na obozie sportowym. Szkoda, że było to tylko kilka dni.
Poniedziałek 27.07.2015
Po mocnym starcie, a w tym przypadku, po dwóch mocnych startach w weekend – w poniedziałek zrobiłem tylko 6 km biegu regeneracyjnego w tempie ponad 5.30 min/km. Takie treningi pozwalają organizmowi złapać trochę oddechu. Niektórzy po takim mocnym weekendzie robią dzień wolny Ja jednak jestem zwolennikiem teorii, że po bardzo mocnym bieganiu, jeżeli czujemy się dobrze, warto wyjść na trochę ponad 30 minut bardzo wolnego biegu. Po takim lekkim treningu i w jego trakcie przez mięsnie przepływa świeża krew.Pracują na niskiej intensywności i dokonuje się tzw. Automasaż. By odczuć pozytywne skutki należy biegać bardzo wolno oraz z wyczuciem.Nie męczymy się przy tym – jeżeli jest inaczej, lepiej zrobić dzień wolny i odpocząć.
Wtorek 28.07.2015
W planach tego dnia miałem zrobić normalne rozbieganie około 12 kilometrów, jednak nagła zmiana planów to pokrzyżowała. Był to dzień wolny i jestem zadowolony – dodatkowy odpoczynek nie zaszkodzi.
Środa 29.07.2015
Pierwszy dzień pobytu w górach. Z grupą znajomych wybraliśmy się na kilkudniowy pobyt w okolice Zakopanego. Nocowaliśmy w miejscowości Murzasichle na wysokości około 860 m n.p.m. W ten dzień sił wystarczyło na wieczorne 11 km rozbiegania po okolicy. Na dzień dobry przywitał mnie blisko 4 kilometrowy nieustanny podbieg. Kocham biegać w górach. Można chwilami biegać prędkościami bliskimi 4:00 na tętnie rozbiegania (oczywiście mówię o biegu z górki :)). Całość w tempie lekko poniżej 5 minut na kilometr.
Czwartek 30.07.2015
W ten dzień nie było planu na trening. Zrobiłem tylko 9 kilometrów, ale już biegane żwawiej i po bardziej płaskim terenie. Średnie tempo wyszło 4:39 na tętnie 131 :). Wieczorem zrobiliśmy wypad na 2 godzinny pobyt w termach w Białce Tatrzańskiej. Móc poleżeć w gorącej wodzie w piękną pogodę spoglądając na góry oświetlone zachodzącym słońcem – bezcenne.
Piątek 31.07.2015
Po dość intensywnym chodzeniu po górach – po południu zrobiłem pierwszy mocniejszy trening na tym wyjeździe. W tym przypadku niestety nie posłuchałem trenera i dość znacznie zmodyfikowałem trening. Udało mi się znaleźć odcinek trasy w okolicach Poronina bez ostrych wzniesień, około 6 km z różnicą wysokości około 50 metrów. W planach było 8-10 km w tempie 4 minut na kilometr. Ja zrobiłem 11.5 km w tempie 3.41. Największym zaskoczeniem dla mnie było niskie tętno – 171 uderzeń na minutę – to są dolne granice mojego drugiego zakresu :).
Jeżeli ktoś nam rozpisuje treningi i się na tym zna to nie polecam biegać mocniej.Często można więcej narobić szkody, niż zysku. Akurat wtedy czułem się rewelacyjnie i kierowałem się jedynie tętnem – nie tempem, ponieważ na ciężkich górkach przy prędkościach 4:00 również miałbym podobne wartości tętna.
Sobota 01.08.2015
Sobota była przedostatnim dniem pobytu w górach. Z racji ukierunkowania tego tygodnia na odpoczynek, po raz kolejny wyszedłem tylko na wolne dłuższe rozbieganie. Wyszło 13.5 km lekkiego i przyjemnego biegania po 4.40. Bardzo dobrze mi się biegało na tym wyjeździe, nie wiem dlaczego, ale prędkości do 4:00 nie męczyły mnie wcale. Czy to kwestia urlopu i tego, że nie muszę wcześnie wstawać do pracy? Sam nie wiem. Nie analizowałem tego, po prostu cieszyłem się bieganiem.
Niedziela 02.08.2015
Ostatni dzień pobytu w Murzasichle. Wstałem o 5:30, aby o godzinie 6 ruszyć na dłuższe wybieganie. Planowałem zrobić 16-18 km wolnego biegu po okolicy, tak aby zdążyć na 8 na śniadanie. Wybrałem się w kierunku miejscowości Małe Ciche, tam skończył się asfalt i pobiegłem w las. O godzinie 6.30 zobaczyłem znak „Uwaga niedźwiedzie” – nie napawało mnie to optymizmem :). Po 2 kilometrach biegu po leśnej drodze, wybiegłem na drogę Oswalda Balzera. Nie wiem dlaczego, ale coś mi się pokręciło i zamiast skręcić w prawo i wracać już do ośrodka – to pobiegłem w lewo i zacząłem nieustanną wspinaczkę w kierunku Morskiego Oka.
Gdy na zegarku już miałem ponad 9 km, spotkałem pewnego górala, który wychodził z lasu. Po krótkiej rozmowie, dowiedziałem się, że jestem blisko Murzasichle. Powiedział, że biegnę jednak w złą stronę. Dostałem ostatnią radę, abym jeszcze trochę pobiegł w górę, bo widoki są warte tej wspinaczki. Tu się z nim zgodzę. Chwilami zatrzymywałem się i oglądałem piękno polskich gór. Gdy już zawróciłem w kierunku powrotnym niestety okazało się, że jednak nie było tak blisko do miejsca startu, jak zapowiedział Baca. Aby zdążyć na śniadanie musiałem podkręcić prędkości i nadrobić parę kilometrów. W sumie wyszło prawie dwie godziny biegu, ponad 24 kilometry, przy średnim tempie 4:55 – z czego drugie 12 km średnio biegłem już po 4.17.
Tydzień zamykam 80 przebiegniętymi kilometrami, nie było dużo szybkiego biegania, na to jeszcze przyjdzie czas. Pobyt i treningi w górach bardzo mi się spodobały. W przyszłym roku planuję już zaplanować taki pobyt w kluczowej fazie przygotowań do ważnych zawodów. Jestem ciekaw, czy będą miały wyraźny wpływ na moją formę po powrocie na niziny.
Na koniec krótka galeria z treningów w górach.