26.10.2015-01.11.2015 I dużo i mało
Miniony tydzień można zaliczyć do mniej aktywnych treningowo, można wręcz powiedzieć, że nie był to tydzień treningowy – ale też nie był to tydzień nudny. Dziś będzie wyjątkowo krótko, ponieważ nie obfitował on w liczne sportowe akcenty.
Poniedziałek i Wtorek 26-27.10.2015
Tydzień rozpocząłem od dnia wolnego, nie chciałem męczyć organizmu po tak aktywnym weekendzie (17.30 w parkrunie i 14 km w niedziele). Jestem świeżo po kontuzji i nie chcę ryzykować jej nawrotu.
We Wtorek zrobiłem tylko 4 km lekkiego biegu oraz 4 x 100 metrów przebieżek, czyli standardowy rozruch przed czekającymi mnie zawodami firmowymi w środę.
Środa 27.10.2015
W ten dzień czułem, że delikatnie zaczyna łapać mnie przeziębienie, nie chciałem wystawiać firmy na wiatr i udałem się na te zawody. Formuła tego biegu jest ciekawa, ponieważ sam bieg nie ma dystansu, jest tylko podany czas wyścigu – 30 minut. I właśnie ten kto przebiegnie najwięcej kilometrów go wygrywa. Za każdy kilometr firma PZU przeznacza środki finansowe na praktyczną edukację młodzieży ponadgimnazjalnej w zakresie przedsiębiorczości w ramach programu „Zarządzanie firmą”, który jest realizowany przez Fundację Młodzieżowej Przedsiębiorczości.
Dodatkowym bonusem jest premia za najszybszy pierwszy kilometr.
Oczekiwanie na start trochę mnie wychłodziło, ale sam bieg mogę zaliczyć do udanych. Pierwszy premiowany kilometr zrobiłem w 3.15 i pozwoliło mi to zająć pierwsze miejsce w tej kategorii. A przez całe 30 minut zrobiłem tych kilometrów 7 i wystarczyło to na zajęcie pierwszego miejsca w kategorii open. Gościem honorowym biegu był Robert Korzeniowski.
Czwartek i Piątek 28-29.10.2015
Rozłożyło mnie przeziębienie, całe dwa dni byłem wyjęty z życia. Kurowałem się jak mogłem i starałem odpoczywać najwięcej – ile tylko się da. Dopiero w piątek wieczór poczułem się lepiej i postanowiłem nie biec maksymalnie sobotniego parkruna tylko poprowadzić go dla kolegi Roberta na wyniki 18.20
Sobota 30.10.2015
Po rozgrzewce w formie dobiegnięcia do parku Poniatowskiego (3 km) umówiłem się z Robertem, że poprowadzę bieg na równe 18.20. Chyba, że ktoś będzie próbował biec szybciej to będę starał się biec na miejsce. Gdy ruszyliśmy wszystko wyglądało ok, pierwsze 500 metrów w 1.50, kilometr w 3.41 oraz okrążenie w 9.10 dawały szanse na realizacje planu. Dopiero przy odcinku w kierunku ulicy Żeromskiego, który jest delikatnie pod górkę, Robert zaczął mocniej zwalniać, a zza jego pleców wyłonił się drugi Robert (Badyl ) Sobczak, który zaczął obejmować prowadzenie.
Na 900 metrów do mety, cały czas motywując słabnącego kolegę, zacząłem gonić „Badyla” (Robert sorry, że tak piszę ale jedynie tak mogę Was odróżnić w tej relacji 🙂 ) Na około 600 metrów do mety, dogoniłem Badyla, zrównałem się z nim na chwilę i zacząłem delikatnie powiększać przewagę. Nie robiłem mocnego finiszu ani szarpnięcia, ponieważ nie czułem się w 100 % w pełni sił. Wynik na mecie to 18.21, a kolegi Roberta – 18,42. Po biegu okazało się, że jego słabsza dyspozycja tego dnia prawdopodobnie była spowodowana problemami z brzuchem.
Po biegu zrobiłem 3 km powrotnego biegu i resztę dnia poświęciłem na odpoczynek i regenerację, wliczając w to 3 godziny na Uniejowskich termach 🙂
Niedziela 31.10.2015
Niedzielne leniwe 16 km urozmaiciłem szybszym odcinkiem między 14, a 15 kilometrem. Takie włączenie pozwala skutecznie „odmulić” organizm i pozwolić organizmowi wymuszenie zmiany ruchu i postawy w biegu. Sam tydzień, mimo udanych startów, nie mogę zaliczyć do udanych pod kątem treningowym.
Głównym punktem niedzielnego wieczoru, oprócz ponownego odwiedzenia grobów bliskich była wizyta u Trenera. Znam już plany treningowe na pierwszy miesiąc wprowadzenia, jest to głownie wolne bieganie oraz trochę pracy nad siłą zarówno na siłowni jak i w terenie. Szczegóły postaram się opisać w przyszłości. Najbliższy tydzień będzie ukierunkowany na wolne i długie biegi, a punktem kulminacyjnym będzie niedzielny start w CIty Trail Łódź 🙂