22.04.2024 – 28.04.2024 – Odbicie

22.04.2024 – 28.04.2024 – Odbicie

Poniedziałek 22.04.2024

Zupełnie wolny dzień od biegania, od badmintona, pierwszy taki od prawie 40 dni. Choć gdy truchtałem do sklepu, to czułem, że mięśnie w nogach nadal są pospinane po tych 20×100 metrach z poprzedniego tygodnia.


Wtorek 23.04.2024

Dzień rozpocząłem od lodowatego prysznicu na nogi, potem w trakcie dnia siedziałem na macie z kolcami tak, aby uda mieć na kolcach i próbując wpływać na te mikro urazy tak, aby się one pobudzały do szybszej regeneracji. Wieczorem 30 minut wolnego i luźnego biegania. Bardzo się nie chciało mi tego biegać.


Środa 24.04.2024

Ponownie chęci i sił starczyło tylko na 30 minut wolnego biegania. Jedynie na koniec zrobiłem 1 km szybciej – tempo 3:55, a ja czułem, że szybciej to już będzie walka o życie.


Czwartek 25.04.2024

Ostatnia szansa na złapanie jakiś kilometrów przed niedzielnym maratonem – 15 km – biegało się w miarę ok.


Piątek 26.04.2024

Ponownie dzień wolny zarówno od biegania jak i od badmintona. Patrząc z perspektywy poprzednich tygodniu, taki tydzień wyluzowania powinienem mieć raz na 3 tygodnie. Wyjazd do Wrocławia.


Sobota 27.04.2024

Od rana start w Parkrun Wrocław, startowałem tutaj ostatnio 9 lat temu, więc trochę czasu minęło. Robię rozgrzewkę i w trakcie rozgrzewki wplatam 500 metrów szybszego tempa – biegnę około 3:50 i czuję się bardzo dobrze. Myślę sobie, że złamanie 19 minut będzie ok, jak na te ostatnie kilka dni, gdzie nic nie trenowałem.

Start

Ruszamy – pierwszy zawodnik wystrzeli jak z procy, ja jestem w grupie pościgowej. Biegnę na samopoczucie, trasa to 2,5 km prosto, nawrót i 2,5 km do miejsca startu. Po około 1 kilometrze zostaję z innym zawodnikiem i biegniemy na pozycjach nr. 2 i 3, pierwszy biegł swoje mocno z przodu, choć nie zwiększał już znacznie przewagi. Nadal nie spoglądam na zegarek i tempo, po prostu biegnę równo z trzecim zawodnikiem i czuję, że mam cały czas zapas przyspieszyć. Dobiegamy do połowy dystansu, spogląda na zegarek 8:58 – czyli prawie 9 minut, chłodna kalkulacja w głowie 9 + 9 = 19 – wtedy wydawało mi się to logiczne. Powody takiej kalkulacji – biegniemy, a ja czuję się ok (czyli musi być wolno), dodatkowo czuję, że mam zapas. Dalsza kalkulacja – skoro mam zapas sił, to jest szansa, na złamanie tych 19 minut. Choć za główny cel postawiłem jednak wywalczenie drugiego miejsca. Plan był taki, biegnę z drugim zawodnikiem jeszcze 5 minut i około 1 km do mety przyspieszam. Tempo nieco spadło, trzymałem się taktyki. Zgodnie z planem na 4 minuty przed końcem powoli zacząłem przyspieszać z założeniem, że będę biegł coraz mocniej co minutę. Już po minucie miałem pewną drugą pozycję, teraz tylko dociskałem. Na mecie okazało się, że nabiegałem 18:08, czyli jeden z lepszych wyników na 5 km w tym roku. Zupełnie mi się pokręciło, że 9+9 to 18 i biegłem cały czas z świadomością, że mam zapas i w sumie organizm posłuchał. Tutaj takie przemyślenie, że sami sobie nakładamy ograniczenia i gdybyśmy umieli oszukiwać częściej organizm i głowę, to stać nas by było na znacznie więcej.

Reszta dnia dalej aktywna, dużo chodzenia i zwiedzania (głównie atrakcji dla dzieci).


Niedziela 28.04.2024

Powód pobytu we Wrocławiu – trening z Adrianem Kosterą, który bije rekord Guinnessa w najdłuższym triathlonie o dystansie dłuższym niż obwód ziemi. Adrian ukończył już pływanie i rower, aktualnie biega codziennie około 55 km. Akurat w ten weekend Adrian biegał w Lubinie (około 80 km od Wrocławia). Adrian startuje w weekendy o g. 9 i w każdej chwili można do niego dołączyć, przebiec dowolny dystans i przerwać kiedy się chce. Dla śmiałków, którzy z nim przebiegną maraton dodatkowo jest medal. Na starcie pojawiło się kilkanaście osób, natomiast maraton deklarowało przebiec tylko kilka z nich (w tym ja). Bardzo usprawniło sytuację to, że biegliśmy wszyscy razem wolnym tempem (około 6 minut na kilometr) oraz to, że biegaliśmy na pętli nieco ponad 1 km, więc można było zostawić picie i jedzenie na ławce i praktycznie co 6 minut można było coś złapać aby się posilić. Adrian robił przerwy co 4 kilometry, wtedy na spokojnie pił i jadł i ruszaliśmy dalej. Okrążenia bardzo szybko mijały, szczególnie szybko na tym, jak wiele osób zadawało ciekawe pytania Adrianowi i on odpowiadał co chwilę historie z tym związane.

Czerwona czapka Adrian Kostera

Ja co około 5 kilometrów jadłem na zmianę baton i żel, dodatkowo co około 2 kilometry piłem 2 łyki wody i powiem Wam, że biegło mi się rewelacyjnie. Takie wolne tempo wcale nie męczyło, bieg w grupie też robił swoje. Powoli z biegiem czasu osoby się wykruszały, dla niektórych tempo 6 min/km było finalnie za szybkie i tak zostało nas około 5 osób, gdzie Adrian zaczął powoli narzekać na Achillesa, finalnie po 40 kilometrach Adrian postanowił przerwać dzisiejszy bieg, ale obiecał, że osoby, które dobiegną do końca maraton dostaną obiecany medal. Ruszyłem końcówkę szybciej i jakie moje było zdziwienie, że mogłem sobie odpalić tempo 4:05 i tak lecieć kolejne 2,5 km.

Pamiątki

Po biegu nie byłem zniszczony, w sumie nadal fizycznie pisząc wpis po 48 godzinach czuje się bardzo dobrze, jedynie energetycznie czuje się zmęczony, ale nie mam takiego efektu, że nie mogę schodzić po schodach, rano biegiem odprowadziłem dzieci do szkoły i czułem się minimalnie mocniej poturbowany niż po jakimś wybieganiu, szczególnie, że prócz treningu 2 tygodnie wcześniej, gdzie pobiegałem nieco dłużej to w tym sezonie nic ponad 20 km praktycznie nie biegałem. Po biegu dostałem od Adriana dyplom, podpis na numerze i obiecany medal, fajna sprawa, szczególnie że był to udział w biciu rekordu Guinnessa i nie prędko ktoś będzie robił podobny wyczyn, a o kolejnych projektach Adriana jeszcze usłyszymy 🙂

Podsumowanie

Myślałem, że tydzień będzie stracony, a tu niespodzianka – 18 minut na 5 km i lekki maraton. Na pewno muszę uważać na te bardzo szybkie treningi bo rozłożyło mnie to na dobrych kilka dni. Jakie plany? Na koniec maja biegnę po schodach na Varso Tower i treningi pod schody połączę z treningami pod 1500 m, aby zwiększyć zapas prędkości. Dodatkowo muszę potwierdzić, czy waga mi się popsuła (urządzenie) czy waga mi się popsuła (moja masa ciała) bo ostatnio wszedłem na wagę (urządzenie) i coś tutaj nie gra i trzeba będzie „to” naprawić 🙂

Share This:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *