Kanzas – Wracamy – Relacja
Do Kanzas zapisała się liczna plejada wyjadaczy z Łodzi i okolic. To czego najbardziej się obawiałem, to ze mnie może odciąć po 2 kilometrze i miną mnie wszyscy biegacze z czołówki. Trochę odpocząłem i zmieniłem podejście do biegania, o czym więcej napiszę w podsumowaniu tygodnia.
Moje 3 ostanie starty nie wypadły za dobrze. Czułem wypalenie, brak formy i sił. Więcej możecie przeczytać w ostatnich relacjach.
- http://spieszsiepowoli.pl/jest-zle-pytanie-jak-mocno-oshee-10-km-relacja/
- http://spieszsiepowoli.pl/nadawca-spieszsiepowoli-42-200-czestochowa-relacja/
- http://spieszsiepowoli.pl/xi-bieg-zajaczkowski-super-bieg-slaby-start-mocna-konkurencja/
Noc przed biegiem przespałem bardzo dobrze. Tym razem postanowiłem zjeść siadanie na 3,5 h przed startem. Postawiłem na sprawdzone płatki owsiane z jogurtem, bananem i rodzynkami. Polecam przetestować ten posiłek, nie każdemu da energię w biegu, a może dać energię na bieg gdzie indziej :). Wracając do zeszłorocznego „rytuału” przedstartowego udałem się na spacer. Pół godzinki spaceru we wiosennym słońcu oraz lekkie rozciąganie naładowały mnie energią bardziej niż wcześniej wspomniane śniadanie :).
W dniu startu już piję mniej płynów w szczególności w ostatnich 2 godzinach. Nawadniam się zawsze dzień wcześniej. Duże ilości płynów przed biegiem stwarzają ryzyko, ze nie wszystko zdąży się wchłonąć i podczas biegu może nas dopaść kolka.
Tym razem na zawody wybrałem się z podwójnym wsparciem i dopingiem – Dziękuje Beata i Agnieszka za to, że byłyście i kibicowałyście!
Przed samą rozgrzewką zjadłem tylko 1 wafla i popiłem kilkoma łykami izotoniku (rozgrzewka 45 minut) wyglądało to standardowo jak przed poprzednimi biegami, czyli bardzo powolnie i „mułowato” się poruszałem, jednak po kilku minutach podłączył się do mnie Andrzej Pietrzak (gratuluje PB), który był bez zegarka, nie wiedział ile jest czasu do startu i chętnie mu potowarzyszyłem. Razem z nim trochę podkręciliśmy tempo do około 5.10 i zrobiliśmy z 15-20 minut wspólnego biegu.
Dopiero gdy przebrałem buty na startowe, poczułem moc w nogach, choć nie była ona taka pełna, musiałem bardziej uwierzyć w siebie. Ostatnią przebieżkę zrobiłem z Jankiem Wychowałkiem, który to odcinek pobiegł tak szybko, że go nie mogłem dogonić :).
Na starcie Plejada Łódzkich gwiazd – Maurycy, Jagoda, Ekipa z Salosa z Łukaszem Wojnickim, mega progres ostatnio, Artur Kamiński, Błażej oraz wielu innych świetnych biegaczy (Pozdrowienia dla Rysio Team :)) .
Po odliczaniu, od razu na czoło wysunął się Błażej, który jednak po 300 metrach zwolnił i schował się w głąb dużej grupy. Myślałem, że będzie to bieg na miejsce, ale nagle na czoło wysunął się Janek, który wziął na siebie ciężar prowadzenia biegu. Wielkie gratulacje i podziękowania Janek, poprowadziłeś świetnie i super, że to dowiozłeś na podium.
Tempo nagle wzrosło, do pasujących mi prędkości około 3.15-3.18. Miejsca w grupie pościgowej się tasowały, ale cały czas Janek niezmiennie prowadził. Do nawrotki biegło mi się bardzo dobrze, nie spoglądałem na zegarek, po prostu biegłem i goniłem czołówkę.
Po około 2 kilometrach duża grupa rozerwała się i zostałem w niej Ja, Janek, Błażej, Łukasz, Michał Stawski oraz Artur Kamiński. I takim składem powoli się oddalaliśmy, mijając półmetek w 8,10 co widać świetnie w wynikach (LINK). Następnie już zacząłem powoli odczuwać to tempo, ale kolejne 1,5 km było z wiatrem i lekko z górki, co pozwalało jeszcze powalczyć. Na 4 kilometrze Błażej zaczął wysuwać się na prowadzenie i powoli oddalać się reszcie, ja na nawrotce jeszcze biegłem na 4 pozycji, ale jak strzała do przodu ruszył Łukasz, który to świetnie zafiniszował i ukończył bieg na 2 pozycji. Mnie jakoś po tej nawrotce siadła chyba bardziej głowa niż ciało, spocząłem na laurach i zadowoliłem się wygraną w kategorii wiekowej. Brzmi to źle, ponieważ powinienem walczyć do ostatniej kropli potu :), ale jednak już wtedy cieszyłem się, że ten mój kryzys biegowy powoli mija.
Wyniki 16,26 jest ok, ale jak na moje przygotowania jest to słaby czas. Tyle biegałem 2 miesiące temu w CityTrailu z górką po crossie, więc coś nie zagrało teraz w sezonie i będę starać się to odkręcać.
Po biegu roztruchtałem 10 minut z kolegą Łukaszem Kubiakiem, który również podejrzewa, że chyba przesadziliśmy z treningami i obojga nas dopadł regres po badaniach wydolnościowych. Dekoracja to super chwile, ogólnie najfajniejszy jest okres, między minięciem mety, a chwilą stawania na podium. Dziewczyny na mecie i podczas dekoracji były dumne i sam również jestem zadowolony z tego biegu (tak Badyl 🙂 -Zadowolony).
Po biegu, podbiegł do mnie pewien chłopak, pytając czy będzie relacja na blogu, chciałbym go pozdrowić, bo to bardzo miłe i motywujące do pisania dla Was :).
W sobotę czeka mnie start w Biegu IT w Warszawie, gdzie powalczę z kolegami z branży. Już nie mogę się doczekać prawdziwego taktycznego biegania na miejsce 🙂 Trzymajcie Kciuki.
One thought on “Kanzas – Wracamy – Relacja”