KiaKaha Mszczonów – Relacja

KiaKaha Mszczonów – Relacja

Po starcie w City Trail Łódź 6 grudnia i wyniku 16.53 miałem ochotę na szybsze bieganie. Ostatnie 3 tygodnie treningowe były przeznaczone na powolne budowanie formy. Chciałem pobiec coś mocniejszego na przetarcie się przed kolejnym startem w Łodzi i tak trafiłem dziś do oddalonego o 100 km od Łodzi – Mszczonowa.  

 

Rozgrzewka
Rozgrzewka

Założenie było proste, pobiec szybciej niż na City Trailu. W ciągu ostatnich 3 tygodni wykonałem ciężką pracę, ale nadal to nie była praca dająca przełożenie na szybkie bieganie. Nie wiedziałem na co mnie stać. Jedynym szybszym treningiem było wigilijne 10×3 min po ~3.23 i nie wiedziałem do końca, czy uda mi się choć trochę zregenerować przed niedzielnym startem. Dzień przed zawodami zrobiłem 10 km w blisko godzinę, aby jak najmniej zmęczyć organizm i dziś stanąłem na linii startu pod Termami Mszczonów.

 

Przed startem
Przed startem

Sprawdzając wyniki z zeszłego roku wiedziałem, że biegacze z okolic Warszawy lubią tu szybko biegać, świadczyły o tym czasy na poziomie 16 minut. Wieczorem dzień przed biegiem zjadłem górę makaronu, jak bym szykował się na jakiś bieg ultra J. Rano czułem się ciężko, ale nogi miałem dosyć lekkie. Dojazd, odbiór pakietów i rozgrzewka przebiegły bardzo sprawnie. Mijając na niej wysokich, szczupłych, młodych biegaczy w wyścigowych startówkach  domyślałem się, że również  będzie dziś szybkie bieganie. Pogoda dopisała, choć troszkę wiało, ale trasa przebiegała na dwóch pętlach więc połowę wiało w twarz, następnie trochę wiało w plecy.

 

Oczekiwanie na wystrzał startera
Oczekiwanie na wystrzał startera

Przed biegiem głównym, startował bieg dla dzieci. Natomiast bieg dla młodzieży (2,5 km) startował razem z biegiem dla dorosłych.

 

BIEG

 

Pierwsze metry, bardzo ciasno.
Pierwsze metry, bardzo ciasno.

Podczas odliczania przy liczbach 3-2-1 w głowie wybrzmiały mi słowa „ KiaKaha” czyli w znaczeniu „zawsze silny”. Zaraz po starcie duża liczba młodych zawodników ruszyła do przodu, myślałem, że zaraz „popuchną” i zaczną zwalniać, ale nic z tych rzeczy. Grupa około 6 zawodników cały czas napierała około 3:05-3.10 za prowadzącym bieg kładem. Za nimi kolejnych 5 zawodników i po kilku metrach biegłem ja.

Zacząłem wolniej (tak mi się wydawało) i chciałem dochodzić rywali na dalszym etapie trasy. Nie spoglądałem na zegarek, po około 500 metrach ustawiłem się gdzieś na 9 pozycji i tak goniłem drugą grupę. W pewnej chwili zaczęło mi się wydawać, że oni strasznie wolno biegną, gdy zaczęliśmy biec z wiatrem w plecy powoli zacząłem się zbliżać do 2  zawodników.

20151227_100323_15

Celowałem w wynik około 16.3X, lecz gdy mijając znacznik 2 km spojrzałem na zegarek i zobaczyłem tam cyfry 6:23 to gdyby nie to że biegłem, to bym się za głowę złapał, dlaczego ja tak szybko zacząłem J. GPS również potwierdził minięcie dwóch kilometrów i tak zweryfikowałem plany, nie zamierzałem zwalniać tylko biec na jak najlepszy wynik. Po minięciu małej nawrotki i przebiegnięciu przez półmetek, rozpoczęła się druga część biegu.

 

WALKA

 

Półmetek - gonimy
Półmetek – gonimy

Na półmetku 2 młodzików zakończyło swój bieg (kategoria młodzież), lecz zobaczyłem, że około 4 zawodników wybiegło na drugie okrążenie, nie dając dużych oznak, że zamierzają zwalniać. Około 3 kilometra dogoniłem pozostałych  dwóch zawodników. Jednego minąłem dość szybko, drugi jednak nie chciał tak łatwo odpuścić i biegliśmy bark w bark pod wiatr.

Po skręcie w prawo, trzeci zawodnik jednak odżył i wzajemną napędzającą się walką kontynuowaliśmy bieg. Po około 300 metrach takiej wyrównanej walki jeden z zawodników odpadł, zostałem ja z kolegą Mariusz Dembowski.

 

Około 4 kilometra ponownie zaatakowałem, lecz udało mi się zwiększyć przewagę tylko na około 2 metry. Prędkość i zmęczenie jednak już nie pozwalały na zbyt mocne manewry. Cały czas nie patrzyłem na zegarek, wiedziałem, że znacznie nie zwolniliśmy, choć to uczucie mogło być lekko zatuszowane narastającym zmęczeniem. Na około 500 metrów do mety, Mariusz odparł atak i on wyszedł na prowadzenie, zostawiając mnie w tyle. Wiedziałem, że przed metą są 3 ostre zakręty w tym jedna nawrotka, myślałem, że jak uda mi się wejść jako pierwszy w tę szykanę, jemu będzie ciężko mnie wyprzedzić.

 

Na 200 metrów do mety zaatakowałem na delikatnym zbiegu, minąłem go i wbiegłem na pierwszy zakręt, 50 metrów prostej, nawrotka, Mariusz cały czas siedział mi na plecach, ale nie miał miejsca do wyprzedzania, wyhamowaliśmy , zawróciłem pierwszy, 40 metach prostej i skręcie na finiszową prostą nadal prowadziłem, skręciłem w lewo, zostało 50 metrów prostej do mety, Mariusz był około 1,5 metra za mną, biegniemy już poniżej 3:00, ja biegłem ile miałem sił w nogach, ale przeciwnik jednak był mocniejszy, minął mnie dosłownie 20 metrów przed metą i jako 5 zawodnik przekroczył bramę z pomiarem czasu.

Końcówka uciekaliśmy ale znów gonimy...
Końcówka uciekaliśmy ale znów gonimy…

Przyspieszyć na odcinku 50 metrów z prędkości poniżej 3:00 do 2:30 to jeszcze nie moja liga. Mariusz ma życiówkę 15:20, ale mówił, że dziś mu nie biegło się za dobrze. Ja zatrzymałem zegarek z czasem 16:15, natomiast w wynikach czasy są około 4 sekundy zawyżone wynika to z tego, że start był z innego miejsca niż punkt pomiaru czasu i trochę źle się zsynchronizowali organizatorzy.

Ostatnie metry i przegrana, trochę boli.
Ostatnie metry i przegrana, trochę boli.

Organizacja biegu stała na bardzo dobrym poziomie, w pakiecie był posiłek, dobrej jakości koszulka bawełniana oraz wejście na miejscowe termy na jedną godzinę. Czas pierwszej dwójki to wyniki poniżej 15.20 świadczą, że można tam również szybko biegać.

 

Mszczonów jak najbardziej ok :)
Mszczonów jak najbardziej ok 🙂

Zająłem 6 miejsce (5 w kat do 30 lat).  Nakręcony czas jest moim drugim najlepszym wynikiem na  5 km w życiu. Trasa miała delikatnie ponad 5 km więc można zaliczyć, że było tam 5 km w rzeczywistości + dwie nawrotki 180 stopni też trochę zabrały z tego wyniku. Lubię delikatnie pofałdowane trasy i taka była w Mszczonowie. Płaskie jak stół  jakoś mi nie leżą (np. Ursynów), wydaje mi się, że cały czas pracują te same mięśnie i jednak monotonia takiego samego wysiłku(brak podbiegów, zbiegów i zmienności) męczy mnie bardziej, niż delikatne górki.

 

Start oceniam jak najbardziej na plus, od razu po biegu wybrałem się na lokalne termy, aby zrealizować wejściówkę, nogi trochę odpoczęły, smaczna grochówka po biegu wypełniła żołądek został tylko delikatny niedosyt z przegranej z ostatnich metrów.

 

Kolejne starty gdzie można będzie się ze mną pościągać to 31 grudnia – bieg Sylwestrowy Łódź oraz 03.01.2015 – 3 już City Trail Łódź.

Link do wyników : http://live.ultimasport.pl/443/index.php?site=results&dys=5KM&gen=O

 

Share This:

One thought on “KiaKaha Mszczonów – Relacja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *