Cienka czerwona Linia – Czyli relacja Pabianic i AMWŁ
2 dni – 2 starty, dawno tak nie robiłem i muszę przyznać – bardzo to lubię. Bieganie dzień po dniu pozwala mi nabrać luzu w drugim biegu. Jak oceniam biegi w Akademickich Mistrzostwach Województwa oraz biegu na 5 km w Pabianicach? O tym dzisiejsza relacja.
Zaczniemy od drugiego dnia, czyli biegu na 5 km przy półmaratonie Pabianickim. Ogólnie nie wiedziałem czego się tam spodziewać. Wyniki z zeszłego roku były bardzo dobre, myślałem więc, że będę miał wsparcie w postaci przeciwników, a zarazem kompanów w walce z czasem. Ale wszystko po kolei.
Od dłuższego czasu planowałem start w tym biegu. Po pierwsze, chciałem pobiec mocną piątkę przed moimi docelowymi startami, po drugie pasował mi termin i bliskość miejsca zawodów, po trzecie była to świetna okazja sprawdzenia, na czym stoję. Wyszło trochę inaczej.
Biuro zawodów dość sprawnie wydało mi pakiet, następnie obejrzałem bieg w szpilkach (masakra jak szybko te panie tam biegały) i na 45 minut przed startem wraz z kolegą Robertem Jasionem udałem się na rozgrzewkę. Zrobiliśmy razem 15 minut biegu po około 5.20 . Nie czułem „tego czegoś” co pozwalało by mi myśleć o tym, że jednak dziś będzie moc i ogień. Muszę się poprzecierać trochę takimi startami. Przebieżki z każdą robiły się luźniejsze, a to wszystko w ciężkich butach oraz w dresie i bluzie. Po przebraniu się w strój startowy, delikatna przebieżka już pokazywała, że będzie dobrze.
Wspólny start z półmaratonem dawał nadzieję, że chociaż przez pierwsze 2,5 km będzie z kim biec i tak też się stało.
Start obu biegów:
Po wystrzale startera, ruszyliśmy i na pierwszym łuku zrobiło się trochę ciasno, dopiero po wyjściu na prostą ulicę zacząłem się rozpędzać, aż do trzeciej lokaty open. Bieg delikatnie z górki oraz wiatr w plecy spowodowały, że pierwszy kilometr otworzyłem w 3.04 (po co?) według oznaczeń organizatora. Jednak nie biegłem sam, tylko z jednym chłopakiem. Przed nami był już daleko Ukrainiec, późniejszy zwycięzca całego biegu. Po 1.5 km dobrego tempa, spytałem towarzysza „biegniesz na 5 km?” – tym większe było moje zdziwienie oraz szacunek, gdy on odpowiedział „biegnę ½” :). Pozdrowienia dla Macieja Badurka (4 miejsce open) za wspólny początek biegu. Około drugiego kilometra już nie patrzyłem na zegarek, po prostu starałem się napierać. Kątem oka spojrzałem za siebie, widziałem liczną grupę zawodników na około 30 metrów za nami. Około 2.5 km trasy obu biegów się rozchodziły – połówka biegła prosto, 5 km skręcało w prawo. Dużym plusem był fakt, że tuż za zakrętem czekał na mnie policjant na motorze, którzy prowadził bieg na 5 km. Trasa była świetnie zabezpieczona i było wiadomo gdzie biec. Drugi kilometr był w 3.14 (według mojego zegarka). Po skręcie w prawo zaczęła się walka. Wiatr i trasa mocno zredukowały prędkość, a samotny bieg również nie wpływał na to pozytywnie. Jedynie goniący mnie Łukasz Wojnicki motywował do szybszego przebierania nogami. Ostatni kilometr to śmieszna sytuacja, strażacy biegli i przesuwali barierki, aby odgrodzić trasę biegu od ulicy, jednak nie nadążali tego robić. Zwolniłem to fakt, nie wiem dlaczego, po prostu raczej potrzebowałem się przetrzeć na tych prędkościach, samotnie pod wiatr i delikatne podbiegi.
Wbiegając na stadion, spoglądam na zegarek, wychodziło, że finisz będzie od razu po wbiegnięciu, bo zbliża się 5 km, a tu organizatorzy mówią, jeszcze kółko… Ruszyłem mocniej, ale po około 100 metrach wpadłem na małego grubszego chłopaczka, który nie zorientował się co to znaczy „z drogi” :), zatrzymał mnie do zera i ponownie już wolniej ruszyłem w stronę mety.
Czas całego biegu to 17.10 przy dystansie coś około 5,25 km. 5 Km minąłem około 16.20 co daje średnią około 3.16, którą będę atakował już w Łodzi za dwa tygodnie.
Biegłem z pulsometrem i jednak nie jest tak źle, bo udało mi się rozpędzić serce do 197 uderzeń na minutę, przy średnim tętnie z biegu 190. Czyli te parametry dużo się nie różnią od ubiegłorocznych i to mnie cieszy.
Bym zapomniał, dzień wcześniej biegaliśmy z Robertem Jasionem w Akademickich Mistrzostwach Województwa Łódzkiego w biegach przełajowych. Udało mi się wywalczyć (dowieźć?) 2 miejsce, Robert był 5. Pierwszy był Szymon Kotyla, który robił mocniejszy trening, ja za to robiłem sobie szarpany bieg. Biegaliśmy 3x~1500 m, na każdym okrążeniu pokonując górkę.
Moje międzyczasy to:
1 – 5.06 (3.22)
2 – 5.29 (3.38)
3 – 5.20 (3.33)
Również tu chodziło o pokonanie tego dystansu z zapasem i tak się udało. Nie było sensu gonić Szymona, ale też nie chciałem biec tego wolno. 1 kilometr dołączył do mnie treningowo odwiedzający park Leszek Marcinkiewicz 🙂 Pozdrowienia
Miałem nie startować na AMWŁ w przełajach, lecz gdy dowiedziałem się, że 5 km w Pabianicach nie ma atestu, to jednak zmieniłem plany. Wyszło na plus – srebrno w sobotę i zwycięstwo w niedzielę. Nadal muszę znaleźć luz w bieganiu, ale już 3.15 nie jest dla mnie tak straszną prędkością i tego będę się trzymał.
Jedynie co zrobiłem, aby dobrze wypaść w Pabianicach to zacząłem więcej jeść węglowodanów od razu po biegu w sobotę(płatki owsiane, makaron, banany, rodzinki) oraz przed snem zastosowałem lodowy prysznic na nogi.
Jestem bardzo zły, a zarazem dumny z wyniku Roberta Jasiona, który nabiegał PB 1.22.30 (1.22.27) i poprawił się o 2 minuty, a zły jestem dlatego, że miał biec na 1.28… 🙂
Reszta znajomych również super pobiegła, brawo Badyl, Jagoda kox ponownie, Zuza Mokros u siebie super pobiegła i dobrze pobiegali również chłopaki z Salosa i ogólnie same ciekawe wyniki dziś były. Brawa!
Bym zapomniał, pakiet startowy wygrałem w konkursie na blogu Pana Jogody, dzięki komentarzowi napisanemu wspak. Całej relacji nie dał bym rady dziś napisać wspak i chyba lepiej się wam czyta normalnie :), ale nie mogłem się oprzeć.
!omas ot yb ołyb ein ot saW zeb i repus eicśetseJ .mełaic i mehcud ilyb einm yzrp yzrótk ,miktsyzsw sazc ynozdęps einlópsw i awołs ełpeic ,awarb ,gnipod ,eicrapsw az ejukęizD
Wszystkiego dobrego! — !ogerbod ogeiktsyzsW
Wyniki 5 km – Link
Wyniki Półmaraton – Link
Niektóre foto (Doktorek)
One thought on “Cienka czerwona Linia – Czyli relacja Pabianic i AMWŁ”